HOTEL 626

Niniejszy artykuł pierwotnie ukazał się we wrześniu 2011 roku w piątym numerze magazynu Masz Wybór.

Czy wyobrażasz sobie horror, w którym w toku przerażającej i szalonej akcji… nagle widzisz… odbicie własnej twarzy? Twarzy, na której maluje się mieszanina strachu i zdziwienia? Czy wyobrażasz sobie dzieło tak interaktywne, że będziesz przy nim… przestraszony śpiewać cicho kołysankę pewnemu dziecku, a od tego, jak to zrobisz, będzie zależała dalsza akcja?

Zaczyna się niewinnie.

Dostaję cynk od zaprzyjaźnionej redakcji. Namierzyli film tak interaktywny, że wymyka się on z klasycznej definicji gatunku; horror, można obejrzeć go zupełnie za darmo – ale jest kilka zasad.

Pierwsza: Film można zobaczyć tylko w godzinach nocnych, a dokładnie od 18:00 do 6:00 – rano i w południe włączenie go jest niemożliwe.

Dziwne… Osobiście nigdy nie widziałem sensu w oglądaniu horrorów w dzień, ale żeby do tego zmuszać widza?… Robi się ciekawie i przyznaję, że mi się podoba.

Jest noc. Jestem gotowy. Biorę wdech i wchodzę na stronę www.hotel626.com. Mój notebook nie jest w stanie otworzyć witryny w całej okazałości, naciskam więc F11 i czerń rozlewa się po całym ekranie. Na uszy zakładam słuchawki i od tego momentu nic nie jest w stanie wyrwać mnie ze świata koszmaru. Jestem w pułapce, choć jeszcze o tym nie wiem; z naiwną ciekawością wchodzę tam, jak mysz zaskoczona dziwnym syczącym zwierzęciem leżącym nieopodal i grzechoczącym czymś „śmiesznym” na ogonie. Na stronie są dwa dzieła. Wybieram Hotel 626. Komputer prosi o pozwolenia na… Trochę to dziwne.

Druga zasada: Musisz udostępnić stronie swoją kamerę internetową i mikrofon. Od teraz, aż do końca seansu film je kontroluje. Twoja prywatność umiera. Przed najgorszym horrorem zawsze chronił Cię ekran monitora – był jak mur, nie pozwalający podejść koszmarom zbyt blisko… Ty byłeś tu, bezpieczny, a złe rzeczy działy się tam, z dala od Ciebie. Niestety, ale Twój mur właśnie runął z hukiem.

Zostałeś na noc w hotelu i nagle się budzisz… coś jest nie tak. Pocisz się jak szczur, serce wali Ci jak oszalałe; jednego jesteś pewien – musisz uciekać. Nie wiesz dlaczego, nie wiesz dokładnie gdzie, ale wiesz, że nie możesz dłużej tu zostać.

Biegniesz… coraz głębiej w koszmar. Co krok jest gorzej… Ale jak powiedział Winston Churchill Kiedy idziesz przez piekło, pamiętaj, nie zatrzymuj się! Boże… w co Ty się wpakowałeś?!

Akcja!

Film Hotel 626 osiągnął niewyobrażalnie wręcz wysoki stopień interaktywności. Byłem w stanie założyć się, że w całej historii kinematografii nie ma dzieła bardziej interaktywnego (i trwałem w tej opinii tak długo, aż nie obejrzałem jego kontynuacji…). Niestety, postawienie poprzeczki tak wysoko miało swoją cenę. W niektórych scenach pojawia się nagle element zręcznościowy – jest wciągający, wymagający i właśnie przy jednym z nich odskoczyłem przestraszony od monitora. To oczywiście świetny efekt, ale w tym momencie widz zaczyna się zastanawiać… czy on jeszcze ogląda film, czy już gra w grę komputerową? Takie rozwiązanie mogło nie zadowolić ani miłośników komputerowej rozgrywki, ani interaktywnego, filmowego seansu. Dla pierwszych to zbyt krótki element zręcznościowy, dla drugich coś, co w ogóle wyklucza dzieło z definicji gatunku. Szkoda. Ci którzy po napotkaniu takiej sceny wyłączyli komputer, niech żałują. Warto było ścierpieć tę niekonsekwencję, by móc zobaczyć dalszy rozwój akcji.

http://4.bp.blogspot.com/-aN7LXSV5urI/Tc3Kht9GkVI/AAAAAAAAAAU/dgehFRNc-5U/s1600/baby.jpg

O czym jest ten film?

Jeśli ktoś poprosiłby o streszczenie scenariusza, zapędziłby mnie w kozi róg. Film nie ma tu klasycznej fabuły. Tak właściwie nie ma żadnej fabuły. To zbiór połączonych scen pokazujący coś w rodzaju wizji, wyjątkowo przerażającego, sennego koszmaru. Jedynym wspólnym mianownikiem jest tu miejsce akcji. Przez to Hotelu 626 nie można nawet przyrównać do Sufferrosy czy pozycji z kuźni Chada, Matta i Roba. Straszy, choć brak mu jasno zarysowanego celu, finezji; a mimo to wciąga.

A może za dużo wymagam od reklamy chipsów? Choć ciężko w to uwierzyć, ale to właśnie marketingowcy chrupiących Dorito odpowiadają za tę produkcję. Tak pozytywnie nie zaskoczył mnie jak dotąd żaden opiekun marki. Boicie się żenady w postaci wyskakującego potwora z paczką chrupków? Spokojnie, tu go nie będzie. Jak już pisałem, to dzieło stoi znacznie wyżej od żenady serwowanej nam przez armię polsatowskich przerywaczy filmów.

Ciężko ocenić tak nierówny film: z jednej strony genialnie wykonane, z drugiej pozbawione fabuły i miejscami zmieniające się w komputerową grę zręcznościową utrudniającą odbiór.

Po namyśle decyduję, że powinien dostać dość wysoką ocenę, ale bez przesady. Ze względu na stopień wykorzystania komputerowego medium jest to pozycja obowiązkowa dla miłośników interaktywnego kina, ale nie można wynosić pod niebiosa pozycji, która o niczym nie opowiada. Mam nadzieję, że to preludium przed prawdziwym kinematograficznym dziełem grozy bogatym w dobrze wykreowanych bohaterów, pozbawionym elementów zręcznościowej gry komputerowej, osadzonym w zwartym i konsekwentnym świecie przedstawionym i posiadający zaskakujący zwrot akcji. Taki film z pewnością miałby nie tylko dolną, ale i górną granicę wieku, ostrzeżenie przed oglądaniem go dla osób mających problemy psychiczne, nadciśnienie, epilepsję etc…. ale, cholera, kto z ludzi kochających adrenalinę, nie chciałby go zobaczyć i w pełni przeżyć takiej przygody zarówno jako widz, jak i bohater? Ja pierwszy wykupię bilet na seans – czy to w sali kinowej, czy przed telewizorem lub komputerem.

A teraz wybaczcie, muszę kończyć. Melisa właśnie skończyła się parzyć. Muszę się uspokoić po tym, co zobaczyłem. Do zobaczenia w kolejnym numerze, a jeśli nie… odwiedźcie mnie w psychiatryku. Proszę… tam jest tak strasznie i depresyjnie… Nie zostawiajcie mnie samego! W końcu narażam się dla Was…

Mikołaj Kołyszko

Ocena: 7+/10
Tytuł: Hotel 626
Reżyseria: Hunter Hindman i Rick Condos
Rok premiery: 2010
Strona projektu (nieaktywna): http://www.hotel626.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O książkach, w których Ty jesteś bohaterem