NA TROPIE MIAST ZE ZŁOTA

W 1447 roku portugalski podróżnik Antonio Leone zaginął na morzu w czasie sztormu. Należy czerstwo dodać, że przy sprzyjających wiatrach – gdy miesiące później powrócił do Hiszpanii, zabłysnął (nomen omen) opowieścią o nie jednym, nie dwóch, a siedmiu Miastach Ze Złota, jakie miał szczęście odwiedzić. Piąty tom Wehikułu Czasu umożliwia nam zasilenie grupy śmiałków skorych zweryfikować ten nęcący przekaz.

W podróży przez najpewniej pożółkłe i rozpadające się 126 stron pomagać nam będą jeden z trzech wybranych przez nas przedmiotów, a także tradycyjnie Kartoteka i Bank Danych, oferujące odpowiednio podpowiedzi dotyczące konkretnych decyzji oraz ogólne informacje historyczne. I choć tych ostatnich zamieszczono w mym odczuciu zbyt wiele (zapewne po to, by utrudnić czytelnikowi odnalezienie podpowiedzi akurat istotnych – zabieg moim zdaniem zbędny), to już w trakcie samej lektury fakty dotyczące konkwisty i indiańskich społeczności Ameryki Północnej zdają się wchodzić nam do głowy same. Walory edukacyjne to jednak tylko połowa sukcesu – jak Na tropie Miast Ze Złota wypadają jako gra książkowa per se?

Sukces dzieła literatury interaktywnej zależy od stopnia, w jakim jest ono świadome własnej interaktywności, udramatyzowując* ją (narracją jak i od strony mechaniki) i jednocześnie zamykając w spójnej strukturze. Autorzy Wehikułów Czasu (przynajmniej recenzowanych przeze mnie do tej pory dwóch tomów) rozumieją tę regułę doskonale, niewielkim nakładem literackich środków przedzierzgając banalne edukacyjne historyjki w nielicho wciągające detektywistyczne intrygi. Narrator niejednokrotnie opisuje scenki, które mniej wprawny autor z pewnością pominąłby jako nierozwijające nijak głównego wątku – raz na ten przykład miast trafić do łodzi konkwistadorów, lądujemy za burtą, by zaraz zostać odratowanymi, innym razem ledwo uciekamy z rąk groźnych Indian. Podobne nieskomplikowane zabiegi powtarzane na każdym kroku dodają grze dynamizmu i sprawiają, że faktycznie czujemy się bohaterami historii, a nie jedynie pasywnymi animatorami beletryzowanego wykładu.

Głównym źródłem czytelniczej przyjemności jest jednak udramatyzowanie samego procesu decyzyjnego. Kilka słów poświęconych zawsze na opisanie natury i powagi naszego wyboru skłania do chwili namysłu, zaś Bank i Kartoteka Danych dostarczają ku temu materiału, pozwalając poczuć się niczym prawdziwy detektyw rozważający kolejny etap śledztwa. Jeśli zaś zbłądzimy, fakt ten niechybnie zostanie nam boleśnie uświadomiony…

Boleśnie o tyle, że w tomie tym zbłądzenie nabiera dosłownego wymiaru, możliwe i nietrudne jest bowiem uwięzienie w „pętli czasowej”, wyjście z której ukraść nam może nieco życia. Jeszcze gorszy los spotka nas, kiedy wybierzemy niewłaściwy z trzech przedmiotów, jakie wziąć możemy ze sobą w podróż. Wówczas uwięzieni zostaniemy na stałe, bowiem choć w teorii wykorzystać możemy wszystkie, to w praktyce tylko jeden umożliwia ukończenie gry.

Ten irytujący błąd stanowi rysę na poza tym nienagannej grze, utrzymującej poza tym poziom równie wysoki, jak recenzowana przez nas ostatnim razem Tajemnica Atlantydy. Powinni być nią tym bardziej zainteresowani posiadacze szkrabów  przy odrobinie szczęścia dzięki Wehikułom młodsi czytelnicy ulegną nieśmiertelnej magii interaktywnej literatury.

Michał Leon Ślużyński

* Twórz własne imiesłowy niech będzie jedynym prawem.

Tytuł: Na tropie Miast Ze Złota
Autor: Richard Glatzer
Seria: Wehikuł Czasu (tom V)
Wydawnictwo: ALFA
Rok wydania: 1990
Do nabycia: w antykwariatach bądź na aukcjach internetowych

Jeden komentarz do “NA TROPIE MIAST ZE ZŁOTA”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O książkach, w których Ty jesteś bohaterem