Dziękujemy! „Prywatne Śledztwo” i „Pokuta” zostaną wydrukowane!

W nocy z piątku na sobotę dostaliśmy informację, że próg wpłat przekroczył 6000 zł. To znaczy, że Pokuta i Prywatne Śledztwo idą do druku! Dziękujemy!

Prywatne Śledztwo to swego rodzaju trybut, który złożyłem grze Pajęcza sieć (ten niezwykły, detektywistyczny gamebook stworzyli Robin Waterfield i Davies Wilfried), której lektura była dla mnie inspiracją do stworzenia Systemu Informacji. Poza tym moja miniatura powstała przede wszystkim z myślą o czytelnikach naszego magazynu, którym zaprezentować chciałem pewien system prowadzenia śledztwa w detektywistycznych grach książkowych.

Natomiast tło akcji i nieco antypatyczny bohater tej gry książkowej to realizacja pewnej wizji świata, którą po trochu pokazywałem w każdym z moich projektów, by osiągnąć apogeum w niesławnej Pokucie.

Pokuta to eksplozja moich uczuć i lęków. Pisząc ten projekt, nie miałem żadnych zahamowań – to była żywa literatura bez granic, w której oddałem pełny stan mojego ducha tych wiosenno-letnich miesięcy 2011 roku. Kto czytał, ten zapewne domyśla się, że nie byłem wówczas w szczytowej kondycji, jeśli chodzi o zadowolenie z życia i spokój wewnętrzny. Jednak Pokuta to nie tylko forma mojej specyficznej terapii; chciałem postawić czytelnika na tonącej barce pośród ścieków i dać mu wybór: czy skoczy ochoczo w te odmęty, czy do ostatniej chwilowi będzie walczył, by się w nich nie umoczyć. Pokuta to opowieść o nieuchronnym upadku człowieka; tylko od odbiorcy zależy, jak bardzo będzie chciał opóźnić ten proces. A może przeciwnie, przyśpieszy go z lubieżnym uśmiechem na twarzy? Nie piszę gier książkowych, które wartościują wybory, każdy z nich gdzieś prowadzi, to czytelnik wybiera kierunek. Nie nagromadzam za dobroć, nie karzę za niegodziwość, pozwalam tylko przebyć pewną drogę, opowiedzieć pewną historię. A ta z Pokuty jest tak mroczna bo, w moim odczuciu, była tak bliska otaczającej nas rzeczywistości, jak skóra mięsu.

Co do reakcji Mikołaja na ten projekt, to chciałbym wspomnieć, jak kiedyś, na jakiś czas przed rozpoczęciem prac, Mikołaj poprosił mnie o uwzględnienie pewnych rad. Sugerował, by w moich grach książkowych pojawiło się jeśli nie więcej uczuć, to przynajmniej relacji międzyludzkich, jakiś wątek romantyczny też byłby bardzo wskazany, gdyż „ludzie lubią takie rzeczy”. Ha! Szkoda, że ja nie przepadam za ludźmi – pomyślałem sobie, głośno uspokajając Mikołaja, że ma rację i w następnym projekcie, o którym myślę, będą i relacje między ludzkie i uczucia, i namiętności. I będzie dobrze! Nie było dobrze, ale o tym opowie sam zainteresowany 🙂

__

Od Mikołaja:

Czuję się wezwany przez Beniamina, więc opowiem kilka słów, jak powstawanie Pokuty wyglądało z mojego punktu widzenia…

Pokuta jest dla mnie przełomowym dziełem w twórczości Beniamina. Oceny tej książki przez czytelników są skrajne: niektórzy czytelnicy przypisują jej bardzo wysokie noty, inni przyznają prawie że najgorsze – ja muszę powiedzieć, że po przeczytaniu tego utworu nabrałem pewności co do talentu Muszyńskiego. Uważam go za wybitny i przełomowy w jego twórczości.

Ale też ta powieść jest jedyną, która doprowadziła do rękoczynów w wydawnictwie (i nie mówię tu o „czynach rąk dzierżących pióra”). Obyło się bez ofiar, krew też się nie polała, ale mimo to możecie sobie wyobrazić, jakie emocje książka w nas wywołała.

Sytuacja, o której wspomina Beniamin, wyglądała mniej więcej tak, jak ją opisał: poleciłem mu dodanie do fabuły swoich powieści wątku romantycznego – tani chwyt, ale co znaczące, wykorzystywany przez prawie wszystkich pisarzy, którzy odnieśli za swojego życia sukces literacki. Beniamin obiecał, że to zrobi. Ba! Oznajmił mi, że tworzy Pokutę, gdzie taki wątek został dodany wielokroć i w sumie na nim opiera się oś fabuły! Ja bardzo uradowany i pełen zaufania do tego człowieka w nieodpowiedzialny sposób rozpocząłem promocję książki na łamach naszego pisma. Pewnego dnia umówiliśmy się z Beniaminem na kolportacje drukowanych egzemplarzy Masz Wyboru w Krakowie. Jako że żaden z nas nie miał auta (i szczerze mówiąc, po dziś nie dorobiliśmy się nawet starego rzęcha), numery roznosiliśmy z obładowanymi na maksa plecakami, jeżdżąc tramwajami i chodząc pieszo po Krakowie. W czasie takich spacerów mieliśmy sporo czasu, żeby porozmawiać o trendach czytelniczych, rynku wydawniczym, naszych spostrzeżeniach i planach na przyszłość. Pamiętam bardzo dobrze, jak szliśmy jedną z głównych ulic Śródmieścia i Beniamin bardziej szczegółowo opowiedział mi, jak będzie wyglądać „wątek romantyczny” w jego najnowszej powieści… Dość rzec, że chciałem naszą twórczość kierować m.in. do nastolatków i żeby do nich legalnie trafiać, trzeba przestrzegać pewnych norm. Beniamin w czasie tego spacery dał mi do zrozumienia, że moje rady totalnie olał (o! przepraszam! on udawał, że je „opacznie zrozumiał”!) i oznajmił mi to niewprost ze swoim plugawym uśmiechem na ustach. Moja blada twarz musiała, delikatnie mówiąc, przybrać bardziej rumiane barwy, pięści mimowolnie zacisnąłem w złości i niewiele mi było trzeba, aby popędziły w stronę Beniamina. Oczywiście nie chciałem zrobić krzywdy mojemu zastępcy, dlatego wylądowały one parokrotnie na jego ramieniu, zamiast na tym paskudnym uśmiechu; chciałem jednak, żeby wiedział, jak bardzo wytrącił mnie z równowagi i był świadomy, tego jak bardzo spieprzył sprawę.

Promocja powieść jednak już ruszyła, co mogłem zrobić? Odwołać premierę? To byłoby niepoważne. Musiałem gruntownie przemyśleć kolejny krok wydawniczy i przełknąć gorzki owoc zbytniego zaufania do Beniamina (bo tak to wówczas postrzegałem) i mojej cholernie głupiej nieostrożności. Zacząłem od rzeczy, którą powinienem zrobić zanim napomknąłem czytelnikom o Pokucie – przeczytać powieść i szczerze ocenić jej potencjał.

Książka zaczyna się od dość mocnej i intrygującej sceny… a później przechodzi do trybu przypominającego znany z w większości komputerowych przygodówek z gatunku click and point styl rozgrywki (otwarty świat, w którym gracz-czytelnik ma prawie że całkowitą wolność przemieszczania się i podejmowania interakcji – powoduje to często, że odbiorca na początku przygody nie do końca wie, co tak naprawdę powininen zrobić i nie będąć dość zmotywowanym, przegląda „kolejne lokacje” pojawiających się przed nim scen, co początkowo nie wydaje się dość ciekawe). Nie uważam tego rozwiązania za najlepsze, tak więc przez pierwsze minuty lektura nie poruszyła mnie za bardzo. Ale napięcie w tej historii powoli, lecz nieprzerwanie rosło, rozwijały się kolejne wątki, pojawiały się nowe zagadki i porażające odpowiedzi na nie. Całkowicie pochłonięty przedstawioną historią doczytałem książkę do jednego z jej końców. Wróciłem do początku lektury i sprawdziłem kolejne zakończenie, i kolejne, i kolejne, aż przeszedłem przez wszystkie ścieżki fabularne. Jedyne, co mogłem powiedzieć po tym doświadczeniu, to: cholera, Beniamin robi się naprawdę, naprawdę dobry! Wiedziałem jednak, że nie możemy tej książki puścić tak po prostu. Oznajmiłem Beniaminowi, że niestety muszę dokonać jej cenzury, ale po zastanowieniu wyciąłem z niej tylko jedno zdanie, oznaczyliśmy ją informacją, że przeznaczona jest tylko dla pełnoletnich czytelników i… z myślą „twórca musi być wolny, niech się dzieje, co chce” wrzuciliśmy ją w otchłań Internetu. Dzień premiery: trach, trach, trach – łącznie 3 razy strona nam padła z powodu przeciążenia serwera (mieliśmy wówczas słaby hosting, ale nie zmienia to faktów – ruch był nadzwyczajny!).

Czekaliśmy na reakcję obrońców moralności i nie zawiedliśmy się, aczkolwiek ich forma nas zaskoczyła: jeden z czytelników napisał, że Pokuta obraża jego uczucia religijne… Choć powieść obfita jest w sceny przemocy, zdrad, manipulcji, splugawionego seksu i obłędu, praktycznie nie porusza tematyki religijnej. Zdziwiony odpisałem, że nie bardzo rozumiem i że boję się myśleć, jaką religię ten człowiek wyznaje (z konstrukcji maila wynikało, że zwraca się do nas libertyn, który jest oburzony tym, w jak niesprawiedliwy sposób Muszyński przedstawił jego wyuzdaną ideologię… choć bardziej prawdopodobne, że był to oburzony katolik, któremu nie spodobało się, że ktokolwiek pisze o cielesności w takiej formie jak Beniamin). Ciekawym dla mnie było także oglądanie reakcji czytelników portalu Lubimy Czytać. Czytelnicy, którzy jako avatary mają słodkie małe liski, kotka, czy słodziutki tort z kolorwymi dodatkami oceniają książkę bardzo negatywnie i wieszają na niej psy, że aż miło. Ci, którzy na avatarach mają swoje twarze, postacie fikcyjne z bronią w ręku, psychodeliczne obrazki lub nie zawracają sobie w ogóle głowy avatarami, oceniają pozycję dobrze lub bardzo dobrze. Zastanawiające 😉

Pokuta nie jest książką dla każdego i nie jest typową powieścią interaktywną. To surrealistyczna wędrówka, w której żaden wybór nie zaprowadzi Cię do szczęśliwego końca, bo w tej historii go być po prostu nie może. Z tego powodu nie jest to powieść dla każdego i ciężko ją przyrównać do czegoś innego. Beniamin potrafi w niej raz porazić czytelnika okrucieństwem, by po chwili rozbawić groteską i zupełnie chorymi rozwiązaniami fabularnymi – i to w taki sposób, że po chwili poczujesz się źle z powodu swojego śmiechu. Jeśli lubisz mieć poczucie sytości po lekturze książki, nie chcesz patrzeć na świat całkowicie zepsuty i nie kręci Cię groteska – nawet nie sięgaj po Pokutę. A jeśli jesteś dość popieprzony, by wejść w odmęty targanej sprzecznościami psychiki Muszyńskiego i możesz odnaleźć w tym przyjemność, tak jak ja odnalazłem – bramy do tej otchłani stoją szeroko otwarte! Zapraszamy!

Chciałem jeszcze napisać kilka słów o tym, o czym Beniamin sam napomknął: Pokuta to eksplozja moich uczuć i lęków czy …forma mojej specyficznej terapii. Ale zamilknę. Mam swoją teorię na temat przyczyn powstania tej opowieści w udręczonym umyśle Beniamina, ale nie będę jej rozwijać. Dość, że na imprezie, na którą przyjechaliśmy zaproszeni przez Turkowski Klub Miłośników Fantastyki „Trako”, Beniamin po spożyciu wysokoprocentowych trunków ze mną, Jackiem Komudą i Jarosławem Klonowskim powiedział jedno zdanie tłumaczące wszystko… Kto je słyszał, ten słyszał, dla reszty niech inspiracja tej powieści pozostanie tajemnicą na wieki. (Widzisz Beniamin? Potrafię nie być świnią! 🙂 ).

Pokuta jest dziełem przełomowym w twórczości Beniamina – po raz pierwszy tak stanowczo złamał schematy i moim zdaniem wyszło mu to na dobre. Cieszy mnie, że zostanie wydrukowana. Choć nie jest to gamebook dla każdego, to wart jest kolekcjonerskiego, estetycznego wydania, o wiele bardziej niż wiele książek zalegających na półkach w księgarniach.

Ogłoszenie: Do końca zbiórki zostało 5 dni. Jeśli przekroczymy próg 7000 zł wpłat, w druku ukaże się także największy interaktywny horror w historii polskiej literatury – Zaginiony Beniamina Muszyńskiego. Jeśli chcecie, by także to interaktywne rozwinięcie Widma nad Innsmouth H. P. Lovecrafta ukazało się na papierze, nic prostszego niż teraz nam w tym pomóc 🙂 Jeśli jednak tego celu nie uda nam się osiągnąć, chcę byście wiedzieli, że jesteśmy naprawdę, naprawdę bardzo uradowani, że aż tyle udało nam się osiągnąć. Zastanawialiśmy się, czy w ogóle Tło dwa lata po swojej premierze ma szanse na ukazanie się w druku. Okazało się, że nie tylko ono, ale łącznie 8 naszych gamebooków przyjmie formę drukowanych książek! 🙂

DZIĘKUJEMY!!! I WESOŁYCH ŚWIĄT!!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *