NA TROPIE CTHULHU

Niniejszy artykuł pierwotnie ukazał się we wrześniu 2011 roku w piątym numerze magazynu Masz Wybór.

Gamebookowe powieści, podobnie jak i te klasyczne, potrzebują własnego świata. Kreując własną „rzeczywistość”, możemy ograniczyć się do takich detali jak opis domu, pola łąki, kilku najważniejszych postaci… Ale możemy popłynąć i dalej – spojrzeć w otchłań podwalin wszechświata, ujrzeć kres gatunku ludzkiego, oglądać oblicza bogów i opisać ich majestat oraz grozę. Możemy od nowa napisać mitologię, stworzyć mroczne kulty, a nawet przypadkowo dać podwaliny nowym religiom.

Świat, który stworzył Howard Phillips Lovecraft jest fascynującym przykładem tak wykreowanej rzeczywistości literackiej. Cthulhu, Shub-Niggurath, Yog-Sothot, Starsze Istoty, Wielka Rasa, Shogothy są jego oryginalnymi tworami.

Lovecraft w liście do Harolda S. Farnessa tłumaczył, jaki cel kryje się w tworzeniu przez niego literackiej mitologii. Dzięki niej jego opowieści miały poruszać ludzi, odpowiadając zarówno ich emocjonalnym, jak i duchowym potrzebom we współczesnym zdominowanym przez naukę świecie, przejmując funkcję dawnych, infantylnych i niewiarygodnych już, naturalnych mitologii.

Zapytany przyznawał wprost, że wszystko to jest wykreowaną fikcją w głównej mierze przez niego, ale również przez jego kolegów po piórze.

Mimo to mitologia zaczęła żyć własnym życiem.

Neil Gaiman we wstępie do zbioru opowiadań Howarda Phillipsa Lovecrafta o tytule Sny o terrorze i śmierci wspomina, że na jednym z konwentów fantastyki poświęconego m. in. bohaterowi tego artykułu pewien szczupły, starszy dżentelmen z widowni wstał i spytał dyskutantów, czy zastanawiali się nad teorią, którą on sam wyznawał: że Wielcy Przedwieczni […] wykorzystali po prostu biednego […] Lovecrafta, by przemówić do świata i szerzyć wiarę w samych siebie poprzedzającą ich nieunikniony powrót.

I nie jest to odosobniony przypadek.

Peter J. Carroll, okultysta, jeden z prekursorów magii chaosu, pisze całkiem serio, że według niego Necronomicon jest dziełem gnostycznym (ponieważ w Damaszku, gdzie miał się narodzić, działało sporo gnostyków), a więc zakładał jego realne istnienie na planie fizycznym (w przeciwieństwie do późniejszych wyznawców tego nurtu, którzy wierzyli jedynie w istnienie tej księgi na planie astralnym).W środowisku okultystycznym nie był on odosobniony.

Co ciekawe nawet jeden z korespondentów Lovecrafta, William Lumley, wierzył w prawdziwość tej osobliwej literackiej mitologii TAKŻE WTEDY gdy sam jej autor wraz ze współautorami zapewniali go, że sami wszystko zmyślili. Lumley stwierdził wówczas: Możemy sądzić, że piszemy fikcję literacką, a nawet nie wierzyć w to, co piszemy, lecz w gruncie rzeczy mówimy prawdę – wbrew samym sobie, służyć nieświadomie za posłańców Tsathogguy, Croma, Cthulhu i innych sympatycznych dostojników z zewnątrz.

Mitologia literacka Lovecrafta zyskała rzesze autentycznie w nią wierzących, jak i wyznawców, mimo absurdalnej okoliczności narodzin, do dziś można spotkać ludzi myślących podobnie jak W. Lumley.

Jako młody pisarz możesz podobnie jak Jarek ObywatelJ Klofta w Sąsiadach Lonesbury, Artur Marciniak w Zagadce Rezerwatu, Beniamin Muszyński w Zaginionym czy ja w książkach z serii Tajemne Oblicze Świata odnosić się do mitologii Lovecrafta. Możesz też, przyglądając się procesowi tworzenia tej mitologii przez Samotnika z Providence, stworzyć własną podobnie rozbudowaną i szczegółową.

Mitologia H. P. Lovecrafta choć oryginalna, jest wciąż ciekawym konglomeratem znanych mitów i ich twórczym przetworzeniem, co ułatwiło jej zaszczepienie się w naszej kulturze. Niektórzy Bogowie, jak Hypnos, Dagon czy Nodens, przeniesieni zostali wprost z wcześniejszych wierzeń (co nie oznacza, że nie zostali zmodyfikowani). Znalezienie genezy innych, jak chociażby Yog-Sothot, Nyarlthotep czy Cthulhu wymaga bardziej wnikliwych badań.

Najbardziej intrygującym i najpopularniejszym bóstwem z całego panteonu z pewnością jest bluźnierczy Cthulhu, po raz pierwszy opisany w opowiadaniu Zew Cthulhu powstałym w roku 1926. Jego sylwetka jest w pewien sposób antropoidalna, posiada głowę ośmiornicy z twarzą pełną macek, gąbczasty tułów pokryty łuskami, ogromne szpony na przednich i tylnych łapach i długie, wąskie skrzydła z tyłu. Przybył z gwiazd w czasie, gdy ludzi jeszcze nie było na Ziemi i wraz ze swoim potomstwem opanował pewien ląd pośród bezmiaru Pacyfiku, zakładając na nim miasto R’lyeh. Prowadził wówczas wojnę z (również przybyłymi z kosmosu) Starszymi Istotami. Z bliżej nieznanego powodu jego ziemia uległ nagłemu zatopieniu, pogrążając w odmętach samego Cthulhu. Choć wydaje się martwy, tak naprawdę wciąż żyje i śni. Kiedy gwiazdy znajdą się w odpowiednim położeniu, Cthulhu znów wyjdzie z głębin, aby zapanować nad naszym światem. Już raz to zrobił w pierwszej połowie XX wieku, gdy R’leyh na krótki okres czasu wynurzył się, ale został chwilowo pokonany przez norweskiego kapitana Gustava Johansena.
Kiedy znów się pojawi nastąpi kres obecnej cywilizacji i kres ludzkości, choć jego wyznawcy twierdzą, że „czas ten [ich ponownego panowania] łatwo będzie rozpoznać, ponieważ ludzie staną się podobni do Wielkich Starych Bogów; wolni i swobodni, poza zasięgiem dobra i zła, odrzucą wszelkie prawa i zasady moralne, będą krzyczeć zabijać i pławić się w radości. Wyzwoleni Starzy Bogowie nauczą ludzi jak krzyczeć, jak zabijać, jak radować się i bawić, a cała ziemia rozgorzeje ofiarą całopalną ekstazy i wolności.

Cthulhu posiada wyznawców na całym świecie. Jego kult ma powstawać efemerycznie w różnych zakątkach globu, być starym jak ludzkość, a jego szczegóły przekazywane są w tajemnicy. Często wpływa na ludzi, przemawiając do nich w czasie ich snu. Wszyscy świadkowie rytuałów ku czci Cthulhu wspólnie przyznają, że są one okrutne i przerażające.

Z pewnością jednym z istotnych inspiracji dla Lovecrafta była istota zwana Krakenem, będąca wielką ośmiornicopodobną istotą topiącą statki na morzu, o której z przerażaniem od wieków szeptali marynarze. Przez długi czas istnienie Krakena stawiano na równi z istnieniem jednorożców i smoków, wyśmiewano ludzi wierzących w niego, a samą jego postać zaliczano do ciekawostek kryptozoologicznych; dopóki nie odkryto i nie opisano gatunku kałamarnicy olbrzymiej, a następnie jeszcze większej kałamarnicy kolosalnej. Jako dziecko Howard uwielbił recytować wiersz o tym niezwykłym stworzeniu. Natomiast sam Kraken nigdy nie był czymś więcej ponad mitycznym stworzeniem. Choć budził przerażenie daleko było mu do postaci boskiej czy demona. Postać Cthulhu to coś znacznie bardziej niepokojącego.

Niektórzy poszukując genezy najsłynniejszego z Wielkich Przedwiecznych, wskazują na hawajskiego boga Kanaloa. To jedna z nielicznych postaci sakralnych przedstawianych w postaci ośmiornicy. Ponadto włada on magią, wznosi kontynenty i układ gwiazdy na niebie. Jego odpowiednik z panteonu mieszkańców Markizów, Tanaoa, był ponadto bogiem pierwotnych ciemności, który został zepchnięty do głębin oceanów, gdzie osmiornicapanuje ciemność i cisza. Co nie jest niczym niezwykłym w kulcie Markizańczyków, składano mu krwawe ofiary z ludzi.

Postać powyższego boga, jeśli chodzi o atrybuty, oczywiście pokrywa się z Cthulhu w pewnych sferach, ale nie we wszystkich. Cthulhu to coś więcej niż ośmiornica, nie zamierza wiecznie żyć w głębinach i zagraża ludzkości, czego nie można powiedzieć o Kanaloa. Co najistotniejsze w tej kwestii, nie znalazłem także żadnej informacji, która potwierdzałaby, że Lovecraft znał dobrze mitologię Pacyfiku w przeciwieństwie do mitologii greckiej, rzymskiej, semickiej czy mezoamerykańskiej.

W większości znanych mi mitologii naturalnych pojawia się pewien szczególnie podobny element. Postać demona, boga (lub bogini) przyjmującą postać węża lub smoka, żyjącego w podziemiach lub w głębinach oceanu, który najczęściej uosabia chaos, zło i zagraża ludzkości.

Występuje m.in.w mitologii greckiej (jako Tyfon),

tyfon

sumeryjskiej (jako Tiamat),

tiamat

anatolijskiej (jako Ilujanka),

ilujanka

egipskiej (jako Apop),

apop

skandynawskiej (jako Jormungand),

jormungand

czasem jest pozytywnym bogiem jako pierzasty wąż (Quezalcoatl), który jednakże domaga się ofiar z ludzi,

quezalcoatl

czy (co najciekawsze i zapewne powiązane z mitologią Cthulhu) jako Lewiatan – smok z Apokalipsy św. Jana.

lewiatan

W większości tych mitologii wąż-smok uosabiający chaos musiał zostać pokonany, by świat mógł zacząć spokojnie istnieć.

Czy pamiętacie może w jaki sposób został unieszkodliwiony na chwilę Cthulhu przez Johansena? Został przebity kadłubem statku w wyniku czego jego forma uległa chwilowemu rozproszeniu, a dopiero gdy statek był w odpowiedniej odległości, ponownie przybrał pierwotną formę. Czy takie chwilowe pokonanie Wielkiego Przedwiecznego nie wydało Wam się dziwnie zbyt proste? Dlaczego potężny Cthulhu miałby zostać pokonany w tak trywialny sposób?

Otóż jeśli porównamy Cthulhu do egipskiego wodnego, wężowatego demona chaosu Apopa, sprawa staje się jasna. Apop był cyklicznie pokonywany przez Seta (lub Horusa) przebijany statkiem dysku słonecznego lub włócznią kogoś z jego załogi. Johansen nieświadomie odtworzył właśnie ten rytuał i podobnie jak Horus unieszkodliwił akwatycznego boga chaosu.

Według skandynawskiej Eddy Poetyckiej, gdy nastąpi zmierzch bogów, Ragnarok, będący jednocześnie końcem tego świata, wąż Jormungand wyłoni się z oceanu i zacznie wypluwać z siebie jad, która pokryje ziemię i niebo. Nawet potężny bóg Thor, który w końcu zabije demona, umrze w wyniku działania jego trucizny. Nietrudno dostrzec tu podobieństwo do zagrażającego powstania Cthulhu.

Z kolei w Apokalipsie św. Jana znajdziemy takie oto fragmenty:

I inny znak ukazał się na niebie: Oto wielki Smok barwy ognia […] I nastąpiła walka w niebie: Michał i jego aniołowie mieli walczyć ze Smokiem. I wystąpił do walki Smok i jego aniołowie, ale nie przemógł. I został strącony wielki Smok, Wąż Starodawny, który zwie się diabeł i szatan, zwodzący całą zamieszkałą ziemię, został strącony na ziemię, a z nim strąceni zostali jego aniołowie.[…] Biada ziemi i morzu – bo zstąpił do was diabeł, pałając wielkim gniewem, świadom, że mało ma czasu.

I ujrzałem Bestię wychodzącą z morza […] A smok dał jej swą moc, swój tron i wielką władzę. I ujrzałem jedną z jej głów jakby śmiertelnie zranioną, a rana jej śmiertelna została uleczona. A caapokalipsała ziemia w podziwie powiodła wzrokiem za Bestią; i pokłon oddali Smokowi. […] A dano jej usta mówiące wielkie rzeczy i bluźnierstwa.

Nietrudno dostrzec podobieństwo Cthulhu do Smoka i Bestii, zstępującego z gwiazd na ziemię wraz ze swoimi dziećmi, toczącego wojnę ze Starszymi Istotami, wyłaniającego się z morza, zagrażającego ludziom, zwodzącego ich, który mówi wielkie rzeczy i bluźni. Ponadto Cthulhu wydaje się martwy, ale wcale taki nie jest (jaki mówi słynny dwuwiersz: Nie jest umarły ten, który spoczywa wiekami…), podobnie jak jedna z głów Bestii, która wydawała się śmiertelnie zraniona, a okazuje się cudownie uleczona.

W tym momencie dochodzimy do kolejnego elementu zagadki tłumaczącej, skąd powstał pomysł Cthulhu. Sam Lovecraft, opisujący jego kult wśród Eskimosów, nawiązuje do boga świata podziemnego, którym jest Tornarsuk (błędnie przez niego nazwany Tornasukiem). Jestem przekonany o tym, że Lovecraft czerpał informację o nim tylko z XIX-sto wiecznego Indeksu Piekielnego autorstwa Jacquesa Auguste’a Simon’a Collin de Plancy (czyt. Żaka Augusta Simona de Plansi) ponieważ powtarza słowo w słowo to co autor tej osobliwej encyklopedii o inuickim bóstwie.

Tornarsuk jest mniej istotny, niż to za kogo Jacques Auguste go uważał, a mianowicie za Diabła – tak też nazwał go wprost Lovecraft.

Na samym początku opowiadania Zew Cthulhu Lovecraft sam daje podpowiedź, skąd czerpał swoje inspiracje, wskazując na książkę Kult Wiedźm w Europie Zachodniej autorstwa Miss Murray. Autorka, jako etnolog, po wnikliwym przestudiowaniu źródeł z procesów cztornarsukarownic, wysunęła teorię, że istniał w Europie tajemny kult wiedźm, w którym czczono przedaryjskich i przedchrześcijańskich bogów i boginie płodności, nazywanych przez nową religię diabłami, a co istotniejsze, którym składano także ludzkie ofiary.

Co ma wspólnego prymitywny sabat czarownic z kultem przybyłego z gwiazd Cthulhu?

Po pierwsze, czczą go najczęściej niearyjczycy lub mieszańcy ras, co dla Lovecrafta, obstającego przy tragicznie prymitywnej odmianie rasizmu, było już samo w sobie objawem degeneracji i pokrywało się poniekąd z teorią Murray.

Po drugie, Lovecraft bardzo pieczołowicie opisał rytuał ku czci Cthulhu. Przyjrzyjmy się uważniej niektórym jego fragmentom:

Tylko poezja albo obłęd mogły usprawiedliwić wrzaski, jakie docierały do Legrasse’a, kiedy brnęli poprzez czarne grzęzawisko w kierunku czerwonego blasku i przytłumionego bicia w bębny. Istnieją odgłosy właściwe ludziom i właściwe zwierzętom; straszne jednak są one wtedy, gdy słyszymy głosy ludzkie, a zdają się je wydawać dzikie bestie. Zwierzęca furia i wyuzdana orgia wzbijały się do demonicznych wyżyn, przecinane wyciem i skrzeczącym wrzaskiem najwyższej ekstazy, która rozdzierała i wibrowała w tym spowitym nocą lesie niczym złowroga burza dobywająca się z piekielnych głębi. […] W naturalnej przesiece, jaką było bagnisko, widniała porosła trawą wyspa wielkości około akra, bez drzew i w miarę sucha. Na niej właśnie podskakiwała i wiła się horda ludzkich potworów […] Naga gromada hybrydów ryczała, wyła i spazmatycznie wyginała się wokół ogromnego ognia w kształcie pierścienia; gdy rozchylała się zasłona dymu, ukazywał się stojący w samym środku ogniska wielki granitowy monolit, wysoki na jakieś osiem stóp; na jego wierzchołku spoczywała absurdalnie mała i dziwacznie wyrzeźbiona statuetka. Z szerokiego kręgu dziesięciu platform rozstawionych w regularnych odstępach wokół spowitego ogniem monolitu zwisały głową w dół ciała owych mieszkańców osady, którzy zniknęli. Pośrodku tego właśnie kręgu stojący kołem wierni skakali i ryczeli, przesuwając się w prawo [a więc, co ważne, w stronę przeciwną niż ruch wskazówek zegara – dop. M. K.] w bezustannych bachanaliach pomiędzy kręgiem ciał i płonącym ogniskiem.

Porównajmy to z następującymi fragmentami z Kultu Wiedźm w Europie Zachodniej Miss Muray:

– […] wraz ze swymi dwiema córkami i pewnymi innymi osobami, diabelskimi poplecznikami i całym owym gronem, tańczyły razem, wokoło wielkiego głazu, pod przewodnictwem Szatana, ich mistrza, przez dłuższy okres czasu.

– Jonet Lucas została oskarżona o „tańczenie w kręgu tanecznym” podczas tego samego wydarzenia. Beatrice Robbie została „opisana jako notoryczna wiedźma, udająca się, pod przewodnictwem Diabła, jej mistrza, z pewnymi innymi osobami, owymi diabelskimi poplecznikami, do Craigleauche, aby tańczyć tam razem wokoło wielkiego głazu przez dłuższy okres czasu i tam Diabeł, jej mistrz grał przed nią.

– Taniec ów jest dziwny i straszny, a także diaboliczny, polega on na obracaniu się plecami do siebie, braniu innej osoby do ręki i skakaniu wraz z innymi ponad ziemię, następnie potrząsaniu głowami do przodu i tyłu niczym Antychrysty, oraz kręceniu się jakby owi tancerze byli szaleńcami.

Jako że tancerze byli zwróceni twarzami do zewnętrznej strony kręgu, to znaczy to iż obracali się „przeciwnie do ruchu wskazówek zegara”, t. j. przeciwnie do ruchu słońca.

Również w opowiadaniu Pradawna Magia Algernona Blackwooda, pisarza uwielbianego przez Lovecrafta, a nawet cytowanego na samym początku Zew Cthulhu, znajdziemy opis bliźniaczo podobnego sabatu czarownic. Tylko że w opowiadaniu Blackwooda uczestnicy rytuały tańczą dookoła potwornej, monstrualnej postaci siedzącej na tronie, którą jest MATKA jednej z czarownic.

W tym miejscu dochodzimy do kwestii statuetek Cthulhu. Posiadać je mieli wyznawcy kultu wiedźm, Eskimosi, tajemniczo miały być powszechne na ziemi. Czy historia zna jakieś dziwne statuetki, które ludzie w czasach prehistorycznych przetrzymywali, oddawali im cześć i które związane były z kultem płodności?


Przyjrzymy się wizerunkowi Cthulhu narysowanego przez samego Howarda Phillipsa Lovecrafta.

Proszę zwrócić uwagę na jego tłustą postać.

A teraz proszę spojrzeć na następujące eksponaty:

magnamater1magnamater2magnamater3

Takie wizerunki Magna Mater, czyli Wielkiej Matki, bogini, której największą cześć oddawano prawdopodobnie w czasach prehistorycznych, znajdziemy zarówno wśród wykopalisk europejskich, jak i u Eskimosów (ichniejsze położne w trakcie odbierania porodu trzymają je w dłoniach). Zwróciłem już uwagę na to, że Algernon Blackwood opisując sabat wcześniej niż Lovecraft, umieścił właśnie taką boginię w miejscu, w którym później Lovecraft ulokował statuetkę Cthulhu.

Lovecraft oczywiście znał kult Magna Mater. Wyraźnie do niego nawiązuje w opowiadaniu Szczury w Murach, gdzie wspomina także opisywaną w Złotej Gałęzi autorstwa J.G. Frazera frygijską boginię Kybele. Nie bez powodu na początku opowiadania Zew Cthulhu również wspomina dzieło Frazera. W kontekście Magna Mater i jej korelacji z Cthulhu bogini Kybele jest szczególnie ciekawa. Jej wierni tańczyli w orgiastycznym tańcu przed jej ołtarzem ściekającym krwią ofiar. Mężczyźni, którzy chcieli być jej kapłanami, odcinali sobie penisy, rzucając je na ołtarz. Często już po rytualnym szale popadali w depresję, a ich tragiczny stan ducha (o czym pisał Frazer i o czym wspomniał Lovecraft) opisał w smutnym poemacie rzymski pisarz… Katulus. Prawda, że niezwykły zbieg okoliczności, jeśli chodzi o imiona?

Mikołaj Kołyszko

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O książkach, w których Ty jesteś bohaterem