Anomalia – wywiad

Nieczęsto zdarza się, że powstają nowe gry paragrafowe. Jeszcze rzadziej są narzędziem, wykorzystywanym w celu zainteresowania czytelnika konkretnym tematem. Ale to się zdarza. Mam przyjemność rozmawiać z jednym z autorów gry „Anomalia” – Pawłem Łosiem ze Stowarzyszenia Przewodników Turystycznych „Złota Kaczka”.

 Jakub Jastrzębski: Gry paragrafowe są bardzo rzadko pisane w dzisiejszych czasach, szczególnie w Polsce. Wasze stowarzyszenie jednak się skusiło na tę formę. Zanim przejdę do pytań o samą grę, czy mógłbyś przybliżyć, czym zajmuje się stowarzyszenie „Złota Kaczka”?
Paweł Łoś: Stowarzyszenie Przewodników Turystycznych „Złota Kaczka” powstało w 2009 roku. Zrzesza kilkunastu licencjonowanych przewodników miejskich po Warszawie i miłośników historii i teraźniejszości stolicy. Zajmujemy się realizowaniem celów statutowych naszego Stowarzyszenia, czyli w praktyce: prowadzeniem spacerów po mieście i jego zakamarkach dla wszystkich grup wiekowych, organizowaniem i prowadzeniem gier miejskich (również dla uczestników od lat trzech do stu trzech – nasze gry dla seniorów cieszą się wielkim powodzeniem!), prowadzeniem wykładów varsavianistycznych w zaprzyjaźnionych instytucjach publicznych (najczęściej bibliotekach), organizowaniem i prowadzeniem wycieczek autokarowych po Mazowszu, zwłaszcza do miejsc mniej znanych, a niezwykle ciekawych. W naszej działalności od lat z powodzeniem staramy się o dotacje z urzędów i instytucji publicznych, co umożliwia nam prowadzenie wielu z wymienionych wyżej działań jako nieodpłatnych dla uczestników i jednocześnie jest wyrazem zaufania do naszego Stowarzyszenia.
J.J.: Jaki był cel projektu „Anomalia” i dlaczego do realizacji została wybrana właśnie forma gry paragrafowej?
P.Ł.: Celem projektu „Anomalia” było przedstawienie historii warszawskiej dzielnicy Bemowo w sposób ciekawy i odstający od metod, wykorzystywanych przez inne dzielnice, a przy tym niedrogi. Tańszy w każdym razie zdecydowanie od stworzenia, powiedzmy, gry komputerowej czy dostępnej na urządzenia mobilne.
J.J.: Co według Ciebie było największym problemem podczas tworzenia gry? A może nie było żadnych?
P.Ł.: Największym problemem, czy raczej wyzwaniem, podczas tworzenia gry, było zgromadzenie i przetworzenie, czyli poukładanie i powtykanie w fabułę materiałów źródłowych. Z jednej strony im więcej, tym lepiej, z drugiej zaś – nie mogliśmy przecież stworzyć z „Anomalii” podręcznika do historii. Pod koniec tworzenia gry wyszły na jaw inne, bardziej techniczne problemy – odpowiednie poukładanie rozdziałów, zachowanie dynamiki gry, sprawienie, by gracz–czytelnik chciał sprawdzić wszystkie dostępne ścieżki przebiegu historii.
J.J.: Problemy to jedna strona medalu. Jaka z kolei część tworzenia paragrafówki sprawiała najwięcej przyjemności?
P.Ł.: Tworzenie paragrafówki było jedną wielką przyjemnością. Problemy irytowały, owszem, ale samo pisanie fabuły – wyobrażanie sobie otaczającego świata, dorzucanie do treści smaczków i tropów, które nie zawsze są do końca wyjaśnione w książce i – mam nadzieję – zgodnie z założeniem, zachęcą gracza-czytelnika do zagłębienia się w historii Bemowa i Warszawy w ogóle… tak, to była prawdziwa przyjemność. Zapewne podobna do tej, którą odczuwa każdy pisarz, zajmujący się choćby częściowo beletrystyką. I jeszcze coś – przecież zawsze chcieliśmy stworzyć taką grę!
J.J.: Każdy autor ma swoje inspiracje. Czy wzorowaliście się na jakiejś konkretnej książce, pisząc „Anomalię”?
P.Ł.: Dobre pytanie. Motyw podróży w czasie, jako podstawa, edukacyjnej z założenia fabuły, nie jest specjalnie nowatorski, dlatego chcieliśmy go przynajmniej odrobinę „przyprawić”, nadać mu choćby trochę odmienny smak. Inspiracją do tego były obecne w krajobrazie Bemowa zabudowania instytucji wojskowych – zwłaszcza związanych z nowymi technologiami, a dodatkowo w kilku przypadkach, umieszczonych w stuletnich, po-carskich jeszcze zabudowaniach na skraju leśnych obszarów… Prócz tego – tkwiące gdzieś głęboko w mej głowie opowiadanie Henry’ego Kuttnera, wspomniane w tekście „Anomalii”. Za młodu zrobiło na mnie olbrzymie wrażenie.
J.J.: A teraz pytanie, które zadawane jest każdemu rozmówcy, jeżeli rozmowa dotyczy interaktywnej literatury. Jaka była pierwsza książka interaktywna, którą miałeś okazję przeczytać?
P.Ł.: Ho ho. To było dawno temu. Podstawówka, sala biblioteki szkolnej oświetlona jarzeniówkami, zielone lamperie na ścianach, regały z fantastyką na wprost drzwi wejściowych. Jestem w siódmej klasie i trzymam w dłoniach „Pierścienie Saturna” z serii „Wehikuł Czasu”. Nie tylko to – pamiętam z tej samej serii przygody na Atlantydzie i jaskinię wypełnioną skarbami, z jakąś przerażającą istotą o przezroczystej skórze. Potem przyszedł czas gier fabularnych spod znaku magazynu „Magia i Miecz”, ale paragrafówki były pierwsze.
J.J.: Planujecie w przyszłości stworzyć inne teksty interaktywne?
P.Ł.: Owszem, po przygodzie z „Anomalią” – czemu nie? Zdaje się, że złapaliśmy bakcyla. Przydałaby się wtedy pewnie bardziej rozbudowana warstwa „techniczna”, więcej możliwości i tak dalej…
J.J.: „Anomalia” to zdaje się nie jedyny element interaktywny w działalności „Złotej Kaczki”?
P.Ł.: Hmm. W czasie spacerów czy spotkań varsavianistycznych, wspomnianych przeze mnie wcześniej, każdy z uczestników może zabrać głos, dopowiedzieć jakąś ciekawostkę, przedstawić własne wspomnienia, podzielić się czymś, co mu przyszło do głowy w kontekście tematu. Najbardziej interaktywne z naszych działań są zapewne gry miejskie – tam to pojęcie jest kluczowe. W ich trakcie można i trzeba nawiązywać interakcję z Bazyliszkiem, Syrenką, samą Złotą Kaczką czy, powiedzmy, Rycerzem Księcia Ziemowita.
J.J.: Jakie inne ciekawe projekty realizujecie w obecnej chwili w Stowarzyszeniu?
P.Ł.: Po całej serii projektów ubiegłorocznych, w ramach których przeprowadziliśmy ponad sto sześćdziesiąt spacerów, piętnaście gier miejskich, dwadzieścia spotkań varsavianistycznych i dziewięć wycieczek autokarowych – chwilowo odpoczywamy. Styczeń zawsze jest dla nas miesiącem „na zwolnionych obrotach”. Czekamy jednocześnie na rozstrzygnięcia w kwestii dotacji do kolejnych projektów na 2014 rok i organizujemy weekendowe wycieczki autokarowe.
J.J.: Każdy ma postanowienia noworoczne. Jakie są wasze plany na przyszłość? Co chcielibyście zrealizować w tym roku i późniejszym okresie?
P.Ł.: Ja zamierzam pisać, tak jak robię to od dawna, z przerwami wywołanymi lenistwem. Na wydanie czeka co najmniej jedna książka, co najmniej jedna też czeka na ukończenie. Temat – mieszanka varsavianistyki z fantastyką. Jako „Złota Kaczka” zaś – planujemy jeszcze więcej tego, co robiliśmy do tej pory! Nasi sympatycy zresztą nie daliby nam spokoju. Wciąż domagają się nowych spacerów, spotkań, wspólnych wypraw… Co zresztą jest niezwykle budujące i inspirujące.
J.J.: Niektórzy historią się po prostu interesują. Innym kojarzy się tylko z nudnymi lekcjami w szkole i zapamiętywaniem dat. Jacy ludzie przychodzą na spotkania organizowane przez was?
P.Ł.: Ci, których interesuje Warszawa. Jej place, domy, kościoły, pałace. Których interesują łaty w murach, dziwne nazwy ulic, wiedza, zawarta w olbrzymich stosach książek na temat stolicy. W pewnym sensie, wspólnie odkrywamy tajemnice przeszłości i przebijamy się przez teraźniejszość. Ach, istnieje oczywiście jeszcze jedna kategoria uczestników złotokaczkowych przedsięwzięć – ci, których przyprowadzają bądź przywożą rodzice. Dla dzieci stajemy na głowie – czasem dosłownie – żeby tylko pokochały Warszawę.
J.J.: To wszystko, o co chciałem cię zapytać. Chciałbyś dodać coś od siebie?
P.Ł.: To chyba wszystko. Jest nam bardzo miło, że „Anomalia” wzbudziła zainteresowanie profesjonalistów – Paragrafka to znakomicie, wzorowo wręcz prowadzona strona. Pozdrawiamy serdecznie, zapraszamy na spacery i życzymy jak najwięcej paragrafówek do recenzowania!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O książkach, w których Ty jesteś bohaterem