PRZERAŻAJĄCY LOCH

Niniejszy artykuł pierwotnie ukazał się w lutym 2012 roku w szóstym numerze magazynu Masz Wybór.

Dobrze się dzieje w państwie paragrafowym. Nie da się nie zauważyć, że przytłaczająca większość recenzji w MW ma pozytywny werdykt. Może za pisanie literatury interaktywnej biorą się tylko ludzie z dobrym pomysłem i umiejętnościami pisarskimi? Może tylko naprawdę dobre tytuły tego typu są u nas wydawane? Może nasza redakcja to banda przekupnych oszustów? Nie mam pojęcia. Niemniej faktem jest, że polscy miłośnicy słabych gier książkowych przymierają głodem. W poszukiwaniu lekarstwa na klęskę urodzaju możemy jedynie szperać w odmętach dawno zapomnianych gamebooków. Jedną z perełek, jakie można stamtąd wyłowić, jest Dungeons & Dragons. Nie kończąca się wyprawa: Przerażający Loch.

Dungeons & Dragons to pierwszy i do dziś jeden z najpopularniejszych systemów RPG. Osadzony w klasycznych realiach heroic fantasy, obsadza graczy w rolach dzielnych poszukiwaczy przygód, zwalczających zło i przemierzających magiczne krainy w poszukiwaniu bogactw. Przez prawie czterdzieści lat istnienia gry powstało wiele gier komputerowych, powieści i komiksów żerujących na licencji popularnej marki. Szał zaowocował również długą serią paragrafówek Endless Quest, sprowadzonych w połowie lat dziewięćdziesiątych do Polski przez wydawnictwo Wiedza i Życie. Zapewne ze względu na słabą sprzedaż skończyło się na wydaniu u nas jedynie trzech tytułów – Przerażającego Lochu i Lustrzanej Góry autorstwa Rose Estes oraz Pieśni Czarnego Druida Josephy Sherman. Dzisiaj mam wątpliwą przyjemność zrecenzować pierwszy z nich.

Rose Estes jest autorką wielu powieści i paragrafówek fantastycznych. Po zawodowej pisarce można by spodziewać się tworu wysokiej jakości. Niestety jednak – nie miałem kontaktu z jej twórczością, więc nie wiem, czy to jednorazowa wpadka, czy recydywa – mamy do czynienia z gamebookiem na wskroś złym.

Bohaterem Przerażającego Lochu jest Caric – Sztampowy Poszukiwacz Przygód Rasy Człowiek, egzemplarz googolplex czterdziesty siódmy. Jak dowiadujemy się z prologu, pewnej pięknej nocy ze snu pod chmurką wyrywa go niziołek szabrujący jego dobytek. Przyłapany na gorącym uczynku złodziej tłumaczy, że chciał jedynie zdobyć trochę jedzenia. W zamian za przysługę niepoderżnięcia mu gardła wskazuje Caricowi drogę do podziemnej kryjówki maga Kalmana, skrywającej wielkie skarby. Naszemu awanturnikowi nie pozostaje nic innego, jak penetracja rzeczonych lochów razem z nowo nabytym towarzyszem. Naturalnie ubocznym skutkiem eskapady będzie pozbawienie życia kilku goblinów, ogrów, centaurów i innych bestii zamieszkujących świat Lochów i Smoków.

Fabuła gry oraz licencja Dungeons & Dragons same proszą się o wykorzystanie mechaniki systemu. Autorka całkowicie zrezygnowała jednak z zabawy kostkami i cyferkami na rzecz narracji. Starcia z potworami sprowadzają się tu do podjęcia decyzji o walce bądź ucieczce. Z niemal wszystkich utarczek wychodzimy zwycięsko, przez co zazwyczaj wystarczy atakować wszystko, co się rusza i na drzewo (a raczej ścianę) nie ucieka. Czyni to ten aspekt rozgrywki nudnym i przewidywalnym.

Brak mechaniki musi oznaczać, że fabuła została specjalnie dopieszczona, prawda? Niestety, tutaj jest równie pasjonująco. Głębszej fabuły w Przerażającym Lochu brak, cała zabawa sprowadza się do przemierzania podziemi. Tak samo jest w większości labiryntówek, one jednak nadrabiają to mechaniką i możliwością swobodnej eksploracji świata. Gra Rose Estes to przy tym ponury żart – mechaniki, jak już mówiłem, nie ma, w lochach zaś nie sposób zabłądzić. Brak tu ukrytych skarbów, ciekawych postaci niezależnych (że tak użyję erpgegowego terminu, a co!) czy innych elementów zabijających monotonię. Idąc inną ścieżką napotkamy co najwyżej nowego potwora. Grę przechodzi się przez to okropnie nudno. Nie zmienia tego kilka różnych zakończeń, bo kto miałby ochotę je odkrywać?

Stare przysłowie mówi, że lepiej trzymać usta zamknięte i wyglądać na idiotę, niż je otworzyć i rozwiać wszelkie wątpliwości. Słuszności tego stwierdzenia dowodzi Przerażający Loch. Tak drętwych, nienaturalnych dialogów nie pamiętają najstarsi elfowie. A co sądzisz o uczciwej walce, Kalmanie? – pytasz. – Nie wygłupiaj się wojowniku – odpowiada. – Od wielu lat nie prowadzę uczciwej walki. Wolę walczyć rzucając czary na przeciwnika. – oto próbka pasjonującej wymiany zdań z gry. Nie wiem, czy jest to wina autorki, czy tłumacza, nie mam jednak wątpliwości, kto błędnie zapisał nazwę ogra jako ogre (kilkakrotnie, nie jest to więc pojedyncza literówka). Obrazu nędzy i rozpaczy dopełniają dwa błędy numeracyjne w odsyłaczach. Lątający Potworze Spaghetti, widzisz i nie grzmisz?!

Prostota gry wynika z faktu, że skierowana jest ona do młodszych czytelników, mając zainteresować ich grami fabularnymi i paragrafowymi. Gdybym był dziesięciolatkiem, po raz pierwszy stykającym się z interaktywną literaturą, gra Rose Estes zapewne spełniłaby swoje zadanie. Jako czternastolatek z mentalnością starego zgreda natrafiłem na książkę przeraźliwie nudną, słabo napisaną i przetłumaczoną. Nie jestem jednak w stanie polecić jej komukolwiek, zważywszy, że na internetowych aukcjach znaleźć można wiele lepszych polskich wydawnictw z lat dziewięćdziesiątych – weźmy choćby pierwszą z brzegu serię Wojownik Autostrady.

Michał Leon Ślużyński

Tytuł: Dungeons & Dragons. Nie kończąca się wyprawa: Przerażający Loch
Autor: Rose Estes
Rok wydania w Polsce: 1994
Ocena: 3+/10
Do kupienia: na internetowych aukcjach lub w antykwariatach

O książkach, w których Ty jesteś bohaterem