W niedzielę dobiegł końca poznański festiwal fantastyki Pyrkon 2014, na którym z warsztatami tworzenia gier książkowych zagościł nasz pisarz, Beniamin Muszyński. Przygotował dla Was krótką relację z tych dni.
Kraków opuściłem porannym pociągiem w towarzystwie Janusza, znajomego pasjonata historii oraz kultury Azji, od niedawna prowadzącego blog Azja z Pasją. Podróż minęła stosunkowo szybko i komfortowo, szczególnie, że trafiliśmy na sympatyczne przedziałowe towarzystwo.
Do Poznania dotarłem w okolicach 14:30, a wkrótce dotarłem na teren konwentu, gdzie po kilku minutach stania w kolejce zakupiłem bilet. Byłem w prawdziwym szoku! W zeszłym roku w monstrualnej kolejce spędziłem najmniej półtorej godziny, a teraz wszystko poszło sprawnie i bezproblemowo. Organizatorom należą się solidne brawa za poprawę sytuacji biletowej!
Niedługo po wkroczeniu w właściwy obszar imprezy spotkałem się z Michałem Ślużyńskim, naszym redaktorem, z którego gościny w tym roku skorzystałem. W piątek nie zabawiliśmy długo na Pyrkonie i stosunkowo wcześnie ruszyliśmy do domu Michała, gdzie poznałem jego rodzinę oraz dobrze ułożonego psa, Żabę. Zostałem przyjęty z serdecznością, a kuchenny stół uginał się od smakowitego jadła. Gościna u Ślużyńskich to naprawdę coś!
Cała sobota i niedziela upłynęły mi w towarzystwie Michała na wędrówkach po Pyrkonowych atrakcjach, których nie brakowało. Myślę, że każdy miłośnik szeroko pojętej fantastyki znalazł tutaj coś dla siebie. Nie zabrakło też, z roku na rok coraz liczniejszej, grupy cosplayerów. Można więc było trafić na postacie znane z filmów, książek, komiksów, seriali i animacji, również rekonstruktorzy historyczni przemykali pośród tego barwnego korowodu. Nie zabrakło też stoisk wystawców, gdzie można było kupić dosłownie wszystko, od książek, poprzez biżuterię, a na wełnianych pacynkach Cthulhu kończąc. W końcu konwent to również biznes, bez zaplecza finansowego ciężko byłoby zapewnić uczestnikom tak wielu atrakcji.
W niedzielne popołudnie nastał czas na przeprowadzenie moich warsztatów tworzenia gier książkowych. Mimo niezbyt fortunnej pory (warsztaty rozpoczęły się na dwie godziny przed zakończeniem konwentu) na sali zasiadło około dwudziestu osób. Niestety, z powodu kłopotów z laptopem już po kilku slajdach musiałem zrezygnować z prezentacji multimedialnej i mówić z głowy, posiłkując się wydrukiem „Kuźni KrowaQ”.
Po krótkim wstępie teoretycznym nastał czas na pytania od publiczności, które dotyczyły naprawdę wielu aspektów. Poruszono kwestię różnych metod tworzenia gier książkowych, ich kondycji na rynku wydawniczym i sposobu wykorzystywania do pracy z młodzieżą. Pytano też o tytuły odpowiednie do rozpoczęcia przygody z paragrafowym światem. Panel uważam za udany, a wszystkim jego uczestnikom chciałbym serdecznie podziękować za przybycie!
Sam Pyrkon również, jak co roku, zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Wprawdzie razem z Michałem nie dostaliśmy się na wszystkie upatrzone przez nas prelekcje, lecz konwentowa atmosfera mimo wszystko była przyjemna. To naprawdę miło uczucie, znaleźć się pośród tylu ludzi z pasją!
Natomiast sam powrót do Krakowa był nader wyczerpujący. Zatłoczony do granic możliwości i wytrzymałości pociąg dopiero po minięciu Łodzi wypluł ze swych wnętrzności wystarczającą liczbę pasażerów, by udało się znaleźć miejsce siedzące inne, niż w okolicach toalet. Mimo wszystko tegoroczny wyjazd uważam za udany i owocny. Na koniec chciałbym wszystkie poznane osoby i uczestników moich warsztatów serdecznie pozdrowić!
Beniaminie, bardzo się cieszę, że spodobało się Tobie u nas. Zapraszamy legendarnego KrowaQ , gdy tylko będziesz w Poznaniu i okolicy.
Żaba pozdrawia i merda ogonem.
Serdeczności,
Dorota