Archiwa tagu: Beniamin Muszyński

KWIETNIOWE RECENZJE PARAGRAFKI

W serwisie Paragrafka pod koniec kwietnia ukazały się, tradycyjnie, dwie recenzje. Wzięte pod lupę gry książkowe to Zaginiony Beniamina Muszyńskiego oraz Dwarven Vengeance Felbrigga Napoleona Herriota.

Warto zwrócić uwagę, że oceną Zaginionego zajął się Tymoteusz Wronka z serwisu Katedra. Recenzje znajdziecie TUTAJ

10 GIER KSIĄŻKOWYCH IDZIE DO DRUKU! DZIĘKI WAM!

W nocy z piątku na sobotę zakończyła się zbiórka pieniędzy na druk 10 gier książkowych i gry fabularnej Dogs in the Vineyard! Dzięki Wam okazała się gigantycznym sukcesem!

Uzbieraliśmy łącznie 8 161 PLN, dzięki czemu z gier książkowych na papierze okażą się:

1. Tło Beniamina Muszyńskiego
2. Tajemne Oblicze Świata Mikołaja Kołyszko
3. Tajemne Oblicze Świata II. Piekielny Szyfr Mikołaja Kołyszko
4. Incydent Beniamina Muszyńskiego
5. Uwikłana Beniamina Muszyńskiego
6. Plaga Beniamina Muszyńskiego
7. Pokuta Beniamina Muszyńskiego
8. Prywatne Śledztwo Beniamina Muszyńskiego
9. Zaginiony Beniamina Muszyńskiego
10. Ogary Pana Jacka Gołębiowskiego

Każda z tych pozycji zostanie ponownie zredagowana i dostanie nową okłądkę.

Dziękujemy Wam wszystkim za wsparcie naszej działalności!

Szczególne podziękowania kierujemy do najlepszego w Polsce portalu recenzującego gry książkowe: Paragrafka. Jego redakcja na rzecz zbiórki przekazał prawie 10% wszystkich wpłaconych środków, stając się jej oficjalnym patronem.

Słowo od KrowaQa:

Bumerang. To pierwsze, o czym pomyślałem w chwili zakończenia zbiórki. Dlaczego? Bo wróciła do mnie przeszłość, a konkretnie pewne wydarzenie sprzed niemal dziesięciu lat. Jako szesnastolatek zdobywałem pierwsze szlify jako twórca i miotając się jak wściekły pies od tematu do tematu próbowałem zdecydować, w którą stronę pchnąć moją raczkującą prozę. Zdecydowałem wtedy, że jeśli w ciągu najbliższej dekady nie uda mi się wydać niczego na papierze to najwyraźniej nie nadaję się na pisarza i będzie trzeba dać sobie z tym spokój. Zupełnie zapomniałem o tej „deklaracji” i naturalnie dawno już zmieniłem swoje podejście, plewiąc z umysłu chwasty wiary w „jedynie słuszną drogą pisarską’ tj. ukazanie się w druku jako inicjację twórcy w pisarza. Pisarzem jestem i chyba zawsze byłem, bo dla mnie to jak skaza genetyczna, złośliwy nowotwór, który narasta wciąż i wciąż, bez nadziei na wyleczenie. To czysta schizofrenia, przecież możliwa do zaleczenia, ale nigdy nie pokonana. Jestem pisarzem i muszę jakoś z tym żyć, a jedyne, co jestem w stanie zrobić to dążyć do tego, żeby być pisarzem dobrym, mieć swój głos, sklecić jakieś te dwa ładunki elektryczne, te w moich umyśle i te w komputerze, z neuronów do palców, z palców dalej, klawiaturą w mózg elektroniczny, do przechowania, obrobienia i demonstracji.

W każdym razie przypomniałem sobie to młodzieńcze postanowienie uświadamiając sobie przy tym, że mimo wszystko udało mi się je spełnić. Mija dziesięć lat, a moja proza zostanie wydrukowana. I to Wy, czytelnicy, podjęliście tę decyzję. Dziękuję. Bez żadnych „bardzo”, „serdecznie”, wykrzykników i innych kurtuazyjno-jarmarcznych, ozdobnych kokardek zdaniowych. Zwykłe, szczere dziękuję.

„Zaginiony” trafi do druku! Dziękujemy!

W czwartek 24 kwietnia, w dzień boga Thora, dowiedzieliśmy, że także lovecraftowski Zaginiony trafi do druku. I tak oto największy interaktywny horror w historii polskiej literatury przyjmie formę papierowej książki – DZIĘKI WAM!

Twórczość H. P. Lovecrafta już od wielu dekad stanowi niewyczerpalne źródło inspiracji dla wielu twórców. Powieści, komiksy, utwory muzyczne i graficzne, gry komputerowe, filmy, przykładów jest wiele. Wizje Samotnika z Providence również dla mnie były bezcennym biletem wstępu do innego, pełnego kosmicznej grozy świata. Z zapałem przeczytałem zdecydowaną większość wydanych w Polsce utworów Lovecrafta, jak i genialną biografię tego nietuzinkowego pisarza pióra S. T. Joshiego. Cthulhu fhtagn! Jednak pomimo tego decyzja o stworzeniu Zaginionego właśnie w realiach prozy „HaPLa” nie przyszła mi łatwo.

Przede wszystkim obawiałem się ram wyznaczonych przez wpisanie się w obcy, należący do kogoś innego świat. Ten irracjonalny lęk przed gąszczem niewidzialnych ścian towarzyszył mi przez cały okres pracy twórczej. Nie ja wymyśliłem Innsmouth, dlatego wciąż czułem się intruzem w tym miejscu. Kto wie, może właśnie dlatego Zaginiony uzyskał swój specyficzny klimat zaszczucia, o którym opowiadali mi niektórzy czytelnicy? Ostatecznie stworzony przeze mnie bohater również trafił do obcego, wrogiego mu miejsca i musiał sprostać temu wyzwaniu. Natomiast dla mnie nie lada wyzwaniem była praca przy tym projekcie. Zaginiony był czwartą stworzoną przeze mnie gra książkową i pisałem go z myślą o publikacji na łamach raczkującego podówczas Wydawnictwa Wielokrotnego Wyboru. Miałem też pewne problemy fabularne – w zaawansowanym stadium prac musiałem niemal od zera przebudować dwa ostatnie rozdziały.

Wracając jeszcze do osoby Howarda Phillipsa Lovecrafta – była to postać niejednoznaczna, by nie rzec schizofreniczna. Z jednej strony mówimy o gentlemanie, twórczym geniuszu z nieprzeciętną wyobraźnią i człowieku altruistycznie poświęcającym czas, by pomóc rozwijać warsztat literacki swych korespondencyjnych przyjaciół. Z drugiej strony mówimy także o człowieku niezwykle ograniczonym, znerwicowanym, wulgarnym i rasistowskim. Człowieku, który z jednej strony głośno wyrażał swoje antysemickie podglądy, a z drugiej ożenił się z Żydówką. Obywatelu, który głośno krzyczy o potrzebie przyłączenia się USA do Wielkiej Wojny, lecz który pozwala swojej nadopiekuńczej matce wyrwać go z punktu poborowego. Mężczyźnie, który w kwestii obyczajowej wyznaje konserwatywne poglądy, a nie potrafi nie tylko utrzymać rodziny, ale nawet samego siebie. Niektóre jego twarze podziwiam, innymi gardzę. I tak oto jedną z nielicznych przyjemności podczas pracy twórczej przy Zaginionym była świadomość, że rasista Lovecraft przewraca się w grobie (jak kebab na ruszcie) na myśl, że główny bohater dzieła osadzonego w jego uniwersum jest czarnoskóry. Tak, to było nader krzepiące 🙂

Koniec końców Zaginiony wyszedł znacznie lepiej, niż się początkowo spodziewałem, a pozytywna reakcja Was, czytelników, dała mi spory zastrzyk energii i sił do dalszej pracy twórczej. Dziękuję za to!

Gdy piszę te słowa, do końca zbiórki zostało zaledwie kilka godzin. Jeśli uda się przekroczyć próg wpłat powyżej 8000 PLN (a w momencie stawiania tych znaków na klawiaturze brakuje do realizacji tego celu zaledwie 61 PLN) powstanie zupełnie nowy gamebook Ogary Pana autorstwa Jacka Gołębiowskiego, którego akcja dzieje się w świecie gry fabularnej Dogs in the Vineyard. Pomożecie?

Dziękujemy! „Prywatne Śledztwo” i „Pokuta” zostaną wydrukowane!

W nocy z piątku na sobotę dostaliśmy informację, że próg wpłat przekroczył 6000 zł. To znaczy, że Pokuta i Prywatne Śledztwo idą do druku! Dziękujemy!

Prywatne Śledztwo to swego rodzaju trybut, który złożyłem grze Pajęcza sieć (ten niezwykły, detektywistyczny gamebook stworzyli Robin Waterfield i Davies Wilfried), której lektura była dla mnie inspiracją do stworzenia Systemu Informacji. Poza tym moja miniatura powstała przede wszystkim z myślą o czytelnikach naszego magazynu, którym zaprezentować chciałem pewien system prowadzenia śledztwa w detektywistycznych grach książkowych.

Natomiast tło akcji i nieco antypatyczny bohater tej gry książkowej to realizacja pewnej wizji świata, którą po trochu pokazywałem w każdym z moich projektów, by osiągnąć apogeum w niesławnej Pokucie.

Pokuta to eksplozja moich uczuć i lęków. Pisząc ten projekt, nie miałem żadnych zahamowań – to była żywa literatura bez granic, w której oddałem pełny stan mojego ducha tych wiosenno-letnich miesięcy 2011 roku. Kto czytał, ten zapewne domyśla się, że nie byłem wówczas w szczytowej kondycji, jeśli chodzi o zadowolenie z życia i spokój wewnętrzny. Jednak Pokuta to nie tylko forma mojej specyficznej terapii; chciałem postawić czytelnika na tonącej barce pośród ścieków i dać mu wybór: czy skoczy ochoczo w te odmęty, czy do ostatniej chwilowi będzie walczył, by się w nich nie umoczyć. Pokuta to opowieść o nieuchronnym upadku człowieka; tylko od odbiorcy zależy, jak bardzo będzie chciał opóźnić ten proces. A może przeciwnie, przyśpieszy go z lubieżnym uśmiechem na twarzy? Nie piszę gier książkowych, które wartościują wybory, każdy z nich gdzieś prowadzi, to czytelnik wybiera kierunek. Nie nagromadzam za dobroć, nie karzę za niegodziwość, pozwalam tylko przebyć pewną drogę, opowiedzieć pewną historię. A ta z Pokuty jest tak mroczna bo, w moim odczuciu, była tak bliska otaczającej nas rzeczywistości, jak skóra mięsu.

Co do reakcji Mikołaja na ten projekt, to chciałbym wspomnieć, jak kiedyś, na jakiś czas przed rozpoczęciem prac, Mikołaj poprosił mnie o uwzględnienie pewnych rad. Sugerował, by w moich grach książkowych pojawiło się jeśli nie więcej uczuć, to przynajmniej relacji międzyludzkich, jakiś wątek romantyczny też byłby bardzo wskazany, gdyż „ludzie lubią takie rzeczy”. Ha! Szkoda, że ja nie przepadam za ludźmi – pomyślałem sobie, głośno uspokajając Mikołaja, że ma rację i w następnym projekcie, o którym myślę, będą i relacje między ludzkie i uczucia, i namiętności. I będzie dobrze! Nie było dobrze, ale o tym opowie sam zainteresowany 🙂

__

Od Mikołaja:

Czuję się wezwany przez Beniamina, więc opowiem kilka słów, jak powstawanie Pokuty wyglądało z mojego punktu widzenia…

Pokuta jest dla mnie przełomowym dziełem w twórczości Beniamina. Oceny tej książki przez czytelników są skrajne: niektórzy czytelnicy przypisują jej bardzo wysokie noty, inni przyznają prawie że najgorsze – ja muszę powiedzieć, że po przeczytaniu tego utworu nabrałem pewności co do talentu Muszyńskiego. Uważam go za wybitny i przełomowy w jego twórczości.

Ale też ta powieść jest jedyną, która doprowadziła do rękoczynów w wydawnictwie (i nie mówię tu o „czynach rąk dzierżących pióra”). Obyło się bez ofiar, krew też się nie polała, ale mimo to możecie sobie wyobrazić, jakie emocje książka w nas wywołała.

Sytuacja, o której wspomina Beniamin, wyglądała mniej więcej tak, jak ją opisał: poleciłem mu dodanie do fabuły swoich powieści wątku romantycznego – tani chwyt, ale co znaczące, wykorzystywany przez prawie wszystkich pisarzy, którzy odnieśli za swojego życia sukces literacki. Beniamin obiecał, że to zrobi. Ba! Oznajmił mi, że tworzy Pokutę, gdzie taki wątek został dodany wielokroć i w sumie na nim opiera się oś fabuły! Ja bardzo uradowany i pełen zaufania do tego człowieka w nieodpowiedzialny sposób rozpocząłem promocję książki na łamach naszego pisma. Pewnego dnia umówiliśmy się z Beniaminem na kolportacje drukowanych egzemplarzy Masz Wyboru w Krakowie. Jako że żaden z nas nie miał auta (i szczerze mówiąc, po dziś nie dorobiliśmy się nawet starego rzęcha), numery roznosiliśmy z obładowanymi na maksa plecakami, jeżdżąc tramwajami i chodząc pieszo po Krakowie. W czasie takich spacerów mieliśmy sporo czasu, żeby porozmawiać o trendach czytelniczych, rynku wydawniczym, naszych spostrzeżeniach i planach na przyszłość. Pamiętam bardzo dobrze, jak szliśmy jedną z głównych ulic Śródmieścia i Beniamin bardziej szczegółowo opowiedział mi, jak będzie wyglądać „wątek romantyczny” w jego najnowszej powieści… Dość rzec, że chciałem naszą twórczość kierować m.in. do nastolatków i żeby do nich legalnie trafiać, trzeba przestrzegać pewnych norm. Beniamin w czasie tego spacery dał mi do zrozumienia, że moje rady totalnie olał (o! przepraszam! on udawał, że je „opacznie zrozumiał”!) i oznajmił mi to niewprost ze swoim plugawym uśmiechem na ustach. Moja blada twarz musiała, delikatnie mówiąc, przybrać bardziej rumiane barwy, pięści mimowolnie zacisnąłem w złości i niewiele mi było trzeba, aby popędziły w stronę Beniamina. Oczywiście nie chciałem zrobić krzywdy mojemu zastępcy, dlatego wylądowały one parokrotnie na jego ramieniu, zamiast na tym paskudnym uśmiechu; chciałem jednak, żeby wiedział, jak bardzo wytrącił mnie z równowagi i był świadomy, tego jak bardzo spieprzył sprawę.

Promocja powieść jednak już ruszyła, co mogłem zrobić? Odwołać premierę? To byłoby niepoważne. Musiałem gruntownie przemyśleć kolejny krok wydawniczy i przełknąć gorzki owoc zbytniego zaufania do Beniamina (bo tak to wówczas postrzegałem) i mojej cholernie głupiej nieostrożności. Zacząłem od rzeczy, którą powinienem zrobić zanim napomknąłem czytelnikom o Pokucie – przeczytać powieść i szczerze ocenić jej potencjał.

Książka zaczyna się od dość mocnej i intrygującej sceny… a później przechodzi do trybu przypominającego znany z w większości komputerowych przygodówek z gatunku click and point styl rozgrywki (otwarty świat, w którym gracz-czytelnik ma prawie że całkowitą wolność przemieszczania się i podejmowania interakcji – powoduje to często, że odbiorca na początku przygody nie do końca wie, co tak naprawdę powininen zrobić i nie będąć dość zmotywowanym, przegląda „kolejne lokacje” pojawiających się przed nim scen, co początkowo nie wydaje się dość ciekawe). Nie uważam tego rozwiązania za najlepsze, tak więc przez pierwsze minuty lektura nie poruszyła mnie za bardzo. Ale napięcie w tej historii powoli, lecz nieprzerwanie rosło, rozwijały się kolejne wątki, pojawiały się nowe zagadki i porażające odpowiedzi na nie. Całkowicie pochłonięty przedstawioną historią doczytałem książkę do jednego z jej końców. Wróciłem do początku lektury i sprawdziłem kolejne zakończenie, i kolejne, i kolejne, aż przeszedłem przez wszystkie ścieżki fabularne. Jedyne, co mogłem powiedzieć po tym doświadczeniu, to: cholera, Beniamin robi się naprawdę, naprawdę dobry! Wiedziałem jednak, że nie możemy tej książki puścić tak po prostu. Oznajmiłem Beniaminowi, że niestety muszę dokonać jej cenzury, ale po zastanowieniu wyciąłem z niej tylko jedno zdanie, oznaczyliśmy ją informacją, że przeznaczona jest tylko dla pełnoletnich czytelników i… z myślą „twórca musi być wolny, niech się dzieje, co chce” wrzuciliśmy ją w otchłań Internetu. Dzień premiery: trach, trach, trach – łącznie 3 razy strona nam padła z powodu przeciążenia serwera (mieliśmy wówczas słaby hosting, ale nie zmienia to faktów – ruch był nadzwyczajny!).

Czekaliśmy na reakcję obrońców moralności i nie zawiedliśmy się, aczkolwiek ich forma nas zaskoczyła: jeden z czytelników napisał, że Pokuta obraża jego uczucia religijne… Choć powieść obfita jest w sceny przemocy, zdrad, manipulcji, splugawionego seksu i obłędu, praktycznie nie porusza tematyki religijnej. Zdziwiony odpisałem, że nie bardzo rozumiem i że boję się myśleć, jaką religię ten człowiek wyznaje (z konstrukcji maila wynikało, że zwraca się do nas libertyn, który jest oburzony tym, w jak niesprawiedliwy sposób Muszyński przedstawił jego wyuzdaną ideologię… choć bardziej prawdopodobne, że był to oburzony katolik, któremu nie spodobało się, że ktokolwiek pisze o cielesności w takiej formie jak Beniamin). Ciekawym dla mnie było także oglądanie reakcji czytelników portalu Lubimy Czytać. Czytelnicy, którzy jako avatary mają słodkie małe liski, kotka, czy słodziutki tort z kolorwymi dodatkami oceniają książkę bardzo negatywnie i wieszają na niej psy, że aż miło. Ci, którzy na avatarach mają swoje twarze, postacie fikcyjne z bronią w ręku, psychodeliczne obrazki lub nie zawracają sobie w ogóle głowy avatarami, oceniają pozycję dobrze lub bardzo dobrze. Zastanawiające 😉

Pokuta nie jest książką dla każdego i nie jest typową powieścią interaktywną. To surrealistyczna wędrówka, w której żaden wybór nie zaprowadzi Cię do szczęśliwego końca, bo w tej historii go być po prostu nie może. Z tego powodu nie jest to powieść dla każdego i ciężko ją przyrównać do czegoś innego. Beniamin potrafi w niej raz porazić czytelnika okrucieństwem, by po chwili rozbawić groteską i zupełnie chorymi rozwiązaniami fabularnymi – i to w taki sposób, że po chwili poczujesz się źle z powodu swojego śmiechu. Jeśli lubisz mieć poczucie sytości po lekturze książki, nie chcesz patrzeć na świat całkowicie zepsuty i nie kręci Cię groteska – nawet nie sięgaj po Pokutę. A jeśli jesteś dość popieprzony, by wejść w odmęty targanej sprzecznościami psychiki Muszyńskiego i możesz odnaleźć w tym przyjemność, tak jak ja odnalazłem – bramy do tej otchłani stoją szeroko otwarte! Zapraszamy!

Chciałem jeszcze napisać kilka słów o tym, o czym Beniamin sam napomknął: Pokuta to eksplozja moich uczuć i lęków czy …forma mojej specyficznej terapii. Ale zamilknę. Mam swoją teorię na temat przyczyn powstania tej opowieści w udręczonym umyśle Beniamina, ale nie będę jej rozwijać. Dość, że na imprezie, na którą przyjechaliśmy zaproszeni przez Turkowski Klub Miłośników Fantastyki „Trako”, Beniamin po spożyciu wysokoprocentowych trunków ze mną, Jackiem Komudą i Jarosławem Klonowskim powiedział jedno zdanie tłumaczące wszystko… Kto je słyszał, ten słyszał, dla reszty niech inspiracja tej powieści pozostanie tajemnicą na wieki. (Widzisz Beniamin? Potrafię nie być świnią! 🙂 ).

Pokuta jest dziełem przełomowym w twórczości Beniamina – po raz pierwszy tak stanowczo złamał schematy i moim zdaniem wyszło mu to na dobre. Cieszy mnie, że zostanie wydrukowana. Choć nie jest to gamebook dla każdego, to wart jest kolekcjonerskiego, estetycznego wydania, o wiele bardziej niż wiele książek zalegających na półkach w księgarniach.

Ogłoszenie: Do końca zbiórki zostało 5 dni. Jeśli przekroczymy próg 7000 zł wpłat, w druku ukaże się także największy interaktywny horror w historii polskiej literatury – Zaginiony Beniamina Muszyńskiego. Jeśli chcecie, by także to interaktywne rozwinięcie Widma nad Innsmouth H. P. Lovecrafta ukazało się na papierze, nic prostszego niż teraz nam w tym pomóc 🙂 Jeśli jednak tego celu nie uda nam się osiągnąć, chcę byście wiedzieli, że jesteśmy naprawdę, naprawdę bardzo uradowani, że aż tyle udało nam się osiągnąć. Zastanawialiśmy się, czy w ogóle Tło dwa lata po swojej premierze ma szanse na ukazanie się w druku. Okazało się, że nie tylko ono, ale łącznie 8 naszych gamebooków przyjmie formę drukowanych książek! 🙂

DZIĘKUJEMY!!! I WESOŁYCH ŚWIĄT!!!

„Uwikłana” i „Plaga” pójdą do druku!

10 kwietnia do naszej redakcji dotarła kolejna rewelacyjna wiadomość: próg wpłat na zbiórce Dogs in the Vineyard + gry książkowe przekroczył próg 5000 zł. Oznacza to, że Uwikłana i Plaga na 100% trafią do druku!

Pomysł na napisanie Uwikłanej (a raczej projektu poświęconego osobom niewidomym) zrodził się w moim umyśle w toku zdobywania wiedzy z zakresu obsługi czytelników niepełnosprawnych w bibliotekach. Doszlifowywanie pomysłu, kontekstu i fabuły zajęło mi jakiś czas, po którym zgłosiłem się do Mikołaja, oznajmiając dumnie, że „chcę napisać coś zaangażowanego”. Pełen nieufności Mikołaj (nauczony na przykładzie Pokuty ostrożności w stosunku do moich inicjatyw), wypytał, o czym dokładnie myślę. Uspokojony wraz ze mną zaczął snuć świetlane plany na przyszłość, bowiem w pierwotnym zamyśle Uwikłana miała być prostym, lecz interaktywnym audiobookiem! Niestety, proza życia zwyciężyła i ostatecznie projekt ukazał się w formie tradycyjnej. Na szczęście mój gamebook spełnił swoją rolę tekstu zaangażowanego społecznie, bo oprócz tematyki, udało nam nakłonić czytelników do finansowego wsparcia poznańskiej Fundacji na rzecz Osób Niewidomych Labrador-Pies Przewodnik 🙂

Plaga była odpowiedzią na ciszę. Zbliżał się termin składu 5 numeru Masz Wybór, a brakowało nam miniatury do numeru. By nie wypuszczać numeru pozbawionego gamebooka, postanowiłem napisać coś małego, wykorzystując pomysł, który od pewnego czasu miałem ochotę zrealizować. Nie chodziło mi o samą fabułę, lecz o formę dziennika. Łącznie z wymyśleniem scenariusza prace nad Plagą trwały około tygodnia, podczas którego czułem niestety bolesną presję czasu. Mimo to udało mi się zawrzeć w tej miniaturze dokładnie to, co chciałem i uważam ją za najlepszy z moich mniejszych projektów.

Po raz kolejny dziękuję Wam za wsparcie mojej twórczości i naszego Wydawnictwa Wielokrotnego Wyboru! Jeśli próg wpłat przekroczy 6 000 PLN do druku trafi Pokuta, dzieło kontrowersyjne i uznawane za moją „najmroczniejszą” i „najbrudniejszą” powieść interaktywną. Jeszcze w czasie procesu twórczego Mikołaj opacznie zrozumiał planowaną przeze mnie fabułę owego gamebooka (którego premierę natychmiast zaczął zapowiadać na łamach magazynu Masz Wybór), zakładając zgubnie, iż usłuchałem jego wcześniejszych rad, by w następnym projekcie wprowadzić więcej zagadek, relacji międzyludzkich i elementów romantycznych. Jednak nie sprecyzował wtedy tego, czy mają to być zagadki, relacje międzyludzkie i romantyzm w ujęciu ogółu społeczeństwa, czy też moim. Wybrałem swoją wizję świata, ludzi i uczuć, dlatego też Pokuta otrzymała dopisek „tylko dla czytelników pełnoletnich”.
Do druku trafić też może Prywatne Śledztwo (najwyżej oceniona gamebookowa miniatura na portalu paragrafka.pl).

„Tajemne Oblicze Świata II” i „Incydent” zostaną wydrukowane!

To już pewne! Tajemne Oblicze Śwaita II. Piekielny Szyfr i Incydent ukażą się w druku! Dzięki Wam i wydawnictwiu Gindie! Dziękujemy!!!

Od Mikołaja:
W roku 2009, starając się trzymać jakkolwiek w garści, pisałem drugą część Tajemnych Oblicz Świata II. To był naprawdę cholernie trudny etap mojego życia.

Po otrzymaniu wielu maili z prośbami, by napisać kontynuację Tajemnych Oblicz Świata, wiedziałem, że będę musiał to zrobić. Kiedyś. Zawsze pojawiały się ważniejsze problemy, którymi musiałem się szybko zająć (studia i egzaminy, zmiany mieszkań, jakiś małe burze w życiu osobistym). Ostatecznie Tajemne Oblicze Świata II napisałem w roku 2009, mając na to naprawdę niewiele czasu. W porozumieniu z (obrzydliwym oszustem) Anturu zadeklarowałem się stworzyć tę część na konwent Avangarda 2009. Czasu na to było mniej niż 2 miesiące, a na głowie miałem jeszcze sesję, praktyki dziennikarskie (oczywiście bezpłatne), gównianą pracę (kolportacja ulotek) i jak się po krótkim czasie okazało, także zerwanie zaręczyn, zmianę miejsca zamieszkania, a nawet chwilowy brak „własnego” dachu na głową (pomieszkiwałem wówczas u moich przyjaciół, kimając w ich salonie na łóżku polowym). Był to bardzo gorący okres w moim życiu. Zanim się zorientowałem, do końca mojego deadline’u zostały 2 tygodnie.

Napisanie tej książki nie było tak „niemożliwą misją”, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka, ponieważ koncepcję II części od dawna miałem w głowie – wystarczyło ją przelać na papier. Niemniej… nie pamiętam dokładnie, czy wówczas był to ten okres, gdy w porozumieniu z ex-narzeczoną stwierdziłem, że wyniosę się do znajomych (czyt. nie mogliśmy ze sobą już wytrzymać w jednym mieszkaniu), czy przeniosłem się już do nowego lokum i odkryłem, że funkcjonowanie w nim latem jest niemal niemożliwe (strych przerobiony na mieszkanie na Nowej Hucie; w wynajmowanym przeze mnie pokoju o wielkości 6m2 temperatura latem w ciągu dnia przekraczała 50 stopni Celsjusza). Tak czy siak moi przyjaciele wyjechali, zostawili kota i swoje mieszkanie pod moją opieką. Nie było lepszej możliwości, by skończyć pisać Tajemne Oblicze Świata II.

Pisałem w transie twórczym w różnych interwałach czasowych, czasem po 14 godzin, kładłem się spać na kilka, wstawałem i od razu wracałem do pracy. Broda rosła mi jak pustelnikowi, żywiłem się papierosami i zbieraniną dziwnych wegetariańskich rzeczy, które miałem w zapasach, a przez mały wypadek (przy wskakiwaniu na parapet w celu oddania się głupiemu i już nieaktualnemu nałogowi tytoniowemu) została mi na plecach gruba blizna – nie ukrywam, że uważam ją za miłą pamiątkę tego niezwykle intensywnego okresu w moim życiu.

Fabułę tworzyłem na podstawie moich dziwnych wizji, lektury książek religioznawczych, niesamowitych kursów dra hab. Szyjewskiego (obecnie profesora) oraz cholernie, cholernie niepokojących i diabelnie pasjonujących kursów dra Sikory (obecnie dra hab. i dyrektora Instytut Religioznawstwa UJ). Prezentowany w książce świat zyskał kolejny wymiar, który związany był z moimi przeżyciami i przemyśleniami. W TOŚ cz. I czytelnik poznawał życie wielu ludzi, do których bardziej pasowało określenie „skrzywdzeni” niż „dobrzy” lub „źli”. Mógł różnie na te postacie reagować, ale nie było wśród nich istot, które z natury krzywdziły, wykorzystując nawet szlachetne usposobienie swojej ofiary – szczerze mówiąc do roku 2006 nie wierzyłem nawet, że takie postacie mogą istnieć; uważałem, że postrzeganie kogokolwiek w ten sposób jest tylko aberracją poznawczą pogrążonego w niewiedzy umysłu. Wierzyłem, że nawet, gdy ktoś nie jest dla nas fair, to zachowując postawę asertywną i otwartą, można zmienić jego zachowanie i że tak należy postępować z ludźmi, zawsze. Kolejną lekcją jaką dostałem od życia (a była to naprawdę mocna lekcja) była ta, że się myliłem. Ta zasada sprawdza się w 90% przypadków, ale  te 10% będą cholernie trudne do zapomnienia… Dość powiedzieć, że po raz pierwszy poczułem, co to znaczy naprawdę bać się o swoje życiu, egzystować w ciągłym napięciu i doznać zdrady, która nie jest objawem czyjeś słabości, a bezwzględnego wyrachowania, zagrażającego nie tylko mi, ale także bliskim. Te doświadczenia zostały na wielu symbolicznych płaszczyznach zilustrowane w drugiej części Tajemnych Oblicz Świata.

Po raz pierwszy także w pracy nad książką pomogło mi tak wiele osób. Była to pierwsza książka zilustrowana dziełem Arkadiusza Ariusa Ostrycharza, w jej redakcji pomagała m.in. Kamila Pokój (obecnie pracująca profesjonalnie jako recenzentka w wyd. Czarna Owca i właścicielka sklepu Wegarnia), a techniczną poprawność gałęzi fabularnych sprawdził Zbigniew Tenerowicz.

Pierwsza wersja Tajemnych Oblicz Świata II była jedną z nagród w nieoficjalnym konkursie zorganizowanym przez Anturu na konwencie Avangarda. Gratuluję osobie, która ją zdobyła, aczkolwiek nie ukrywam, że ze względu na liczbę błędów i całkowity brak pracy ze strony wydawcy nad jej redakcją z wręczenia tej nagrody nie do końca jestem dumny. Obiecuję, że jeśli zgłosi się do mnie jej właściciel, wymienię mu ją na wersję wydrukowaną i porządnie zredagowaną. Kolejna wersja, przy której redakcji pomogła mi już Kamila, była drukowana na domowej drukarce i sprzedawana za pośrednictwem allegro (zgodnie z umową z Anturu – on miał je formalnie wydawać po załatwieniu u siebie wszystkich formalności), a także w jednym przypadku sprzedana… za dwa piwa w pubie znajomemu marynarzowi – obecnie już wiem, że ten egzemplarz przepłynął z nim calutkę kulę ziemską, aczkolwiek nie pamiętam, na którym oceanie jej czytelnik dotarł do pozytywnego zakończenia książki :). Bootlegi TOŚII tak pięknie się sprzedawały na allegro, że za pozyskane przez nie fundusze mogłem zapijać gorzkie wspomnienia nieudanych zaręczyn w chojnickich pubach przez cały lipiec 2009 r. W międzyczasie Anturu „dopełnił formalności” i przejął „ciężar wydawania” Tajemnych… już jako ebooka w  postaci statycznego PDFu… i  dalej historia potoczyła się tak, jak pisaliśmy w artykule O tym jak firma Anturu chciał zrobić rewolucję w szóstym numerze Masz Wybór. W telegraficznym skrócie: wydawca Andrzej ebooki sprzedawał, pieniędzy pisarzom nie przesyłał (choć dostałem 25 zł, kiedy przyłapałem go bezpośrednio na kradzieży zysków ze sprzedaży dwóch egz. ustawionych w ramach transakcji monitorowanej…) i tak przez rok nie tylko Tajemne Oblicze Świata, ale i m.in. Szklana Twarz pracowały na tego oszusta. Choć ten czas nie był dla nas całkowicie niekorzystny, ponieważ wtedy ukazały się bardzo przychylne recenzje mojego dzieła na portalu Przy Kominku oraz nieistniejącej już stronie paragrafy.prv.pl prowadzonej przez Jaczu, który napisał najpiękniejsze słowa, jakie przeczytałem na tamtym etapie swojego życia: Te 139 paragrafów, z których gra się składa, zapamiętam na całe życie. Widać, że autor czerpał z wielu źródeł literackich i historycznych, dzięki czemu powstała niesamowita przygoda.

Dostawałem maile z podziękowaniami z prośbą o napisanie trzeciej części, choć nie tyle, co po opublikowaniu pierwszej. Dostałem także jedną wiadomość od bardzo niezadowolonego czytelnika, który stwierdził, że poziom trudności tej części jest zdecydowanie za wysoki. Cóż… w TOŚII gracz schodzi do piekielnego świata podziemnego, wejść do niego jest łatwo, ale wyjść – zdecydowanie trudniej. Gdyby ta część była prosta, w moim odczuciu nie byłaby prawdziwa i nie pokrywałaby się z jedną najmroczniejszych sennych wizji, które mnie nawiedziły.

Kiedy mieliśmy już pewność, że Anturu jest oszustem i że nie zamierza nigdy przesłać należnych nam wynagrodzeń, podjęliśmy decyzję o zerwaniu z nim pracy, założeniu Wydawnictwa Wielokrotnego Wyboru i opublikowaniu naszych książek za darmo – bardziej niż na pieniądzach zależało nam na czytelnikach. Kiedy odnowione wydanie drugiej części Tajemnych… miało swoją premierę, padł rekord odwiedzalności naszej witryny. To naprawdę cudowne uczucie, gdy wiesz, że czytują Cię tysiące 🙂

Po pięciu latach od napisania tej książki mam pewność, że ukaże się ona w druku. Dzięki Wam i dzięki Jackowi Gołębiowskiemu z wydawnictwa Gindie. Dziękuję to znów za mało, znów brakuje mi słów. Zamiast banałów, powiem tak: jeśli wszystkie te złe doświadczenia w moim życiu były niezbędne, by ta książka mogła powstać i zostać wydrukowana, to warto było przez nie przejść, dla Was.

Od Beniamina:
Incydent to ostatnia z trzech miniatur, które stworzyłem wiosną i latem 2010 roku na potrzeby Akcji Miniatura. Mimo, że właściwie założenia tej inicjatywy nie zostały zrealizowane, to coś takiego było potrzebne dla nas, fanów. Powstało kilka gier i pokazaliśmy, że jak chcemy, to potrafimy. Rok 2010 był w pewnym sensie datą przełomową, szczególnie jego letni okres. Nie wiadomo było, co będzie dalej z paragrafami. Wielu, bardzo wielu, zraziło się przez samolubną działalność Anturu, a Masz Wybór zaczął powstawać dopiero jesienią tego roku. Na dobrą sprawę, poza aktualizowanym raczej od święta „Webparkiem”, wróciliśmy do punktu wyjścia, na Forum.

Jeśli chodzi o sam Incydent, to incydentem był w istocie, gdyż jest to jedyna do tej pory moja gra książkowa, która powstała spontanicznie, bez planu i w tak krótkim czasie. O ile dobrze pamiętam spisanie tej historii zajęło mi jakieś 3 – 4 dni, a inspiracją był widok jednej z ramp dla niepełnosprawnych w Sanoku. Pomyślałem wtedy, że w razie zombie apokalipsy (zdarza mi się oceniać mijane budynki pod kątem przydatności obronnej w razie szturmu zombie) nieumarli mogli by łatwo dostać się do czyjegoś mieszkania, a osoba niepełnosprawna miałaby spory problem z obroną. Mój umysł zlepił jakoś te fakty i tak pojawił się pomysł na Incydent, gdzie poza głównym zagrożeniem ze strony zombie 😉 , chciałem też pokazać, jak niebezpieczny dla osoby na wózku może być zwykły, spękany chodnik. Albo te poronione, stare podjazdy na schodach, ustawione pod tak ostrym kątem, że niepełnosprawny musiałby mieć krzepę Schwarzeneggera, żeby samodzielnie pokonać je, bez ryzyka zjechania w dół przy samym szczycie.

Takie są kulisy powstania Incydentu. Przez jakiś czas pewni polonijni miłośnicy naszego wydawnictwa z USA pracowali nad angielską wersją tej gry książkowej, ale nie doczekała się ona niestety finalizacji. Za to poszerzona o nową ścieżkę fabularną wersja tego projektu wyszła nakładem WWW w 2013 w ramach wydawania gier książkowych wchodzących w skład Akcji Miniatura.

Bardzo się cieszę, że i ta produkcja ukaże się drukiem. Przyznam, że nigdy się tego nie spodziewałem i zaskoczenie to jest bardzo przyjemne. Dziękuję Wam za to!

___

Jeszcze od Mikołaja:

Jeśli uda nam się przekroczyć próg 5000 PLN (a do osiągnięcia tego celu brakuje nam zaledwie 55 zł!), w druku ukaże się także Uwikłana i Plaga Beniamina Muszyńskiego. Zapraszamy do wsparcia naszej inicjatywy! Dzięki sprzedaży tej pierwszej książki w postaci elektronicznej udało nam się zaangażować społecznie i m.in. wesprzeć Fundację „Labrador” przygotowującą psich przewodników dla osób niewidomych.

Gwoli przypomnienia: 🙂

P.S.

Do zbiórki/przedsprzedaży zostały dołączone także dwa nowe progi. Jeśli uda uzbierać się 7000 PLN, do drukowanych pozycji zostanie dołączony także największy polski interaktywny horror literacki, czyli Zaginiony Beniamina Muszyńskiego, a po przekroczeniu progu 9000 zł, zostanie wydany także na papierze CAŁY CYKL MEGIDDO (a więc oprócz Tła także gamebook Szklana Twarz oraz powieść Megiddo: Opowieść o władzy)!

„Tajemne Oblicze Świata” tom I będzie drukowane. Dziękuję Wam!

Tuż przed godzinę 13:00, krótko po tym jak Beniamin opublikował swoje podziękowania z okazji zebrania pieniędzy m.in. na wydrukowanie Tła w przedsprzedaży/zbiórce Dogs in the Vineyards + Gry książkowe, ilość uzbieranej kwoty przekroczyła kolejny próg. Dla Wydawnictwa Wielokrotnego Wyboru oznaczało to jedno: gwarancję wydruku Tajemnych Oblicz Świata, które w ciągu kilku lat zyskały status kultowych.

Gdy jako świeżo upieczony 20-latek zaledwie 20 godzin poświęciłem na napisanie mojej pierwszej gry książkowej (i pierwszej książki w ogóle), nie przypuszczałem, jak bardzo może ona wpłynąć na moją i nie tylko moją rzeczywistość.

Jest koniec lata 2006 roku, dwa miesiące wcześniej ukończyłem pierwszy rok studiów w Krakowie, ale wakacje jeszcze spędzam w Chojnicach, moim rodzinnym mieście na Pomorzu. Z przyjaciółmi, podobnie jak w czasach licealnych, organizujemy sesje RPG. W ich trakcie dociera do mnie to, co uświadomił mi rok spędzony na południu Polski – to jedne z ostatnich naszych sesji, nie będziemy mogli się już tak często i beztrosko spotykać, ten czas właśnie mija, a być może z niektórymi obecnymi tu ludźmi widzę się po raz ostatni. Organizuję więc konkurs na grę paragrafową, tak by każdy z nas miał pamiątkę tych wspólnie spędzonych chwil. Kilka osób zaczęło je pisać, ale swoje dzieło skończyłem tylko ja.

Nieczęsto zdarza mi się być przepełnionym szałem twórczym, ale jak już mnie dopadnie, staram się w miarę możliwości nie wychodzić z niego ani na chwilę. Tajemne Oblicze Świata napisałem w dwa dni, przerywając pracę tylko na sen – nawet posiłki spożywałem, nie odrywając się od edytora tekstu. W fabułę powstającej gry książkowej wplatałem informacje zebrane na niesamowitym kursie prowadzonym przez dra hab. (obecnie już profesora) Andrzeja Szyjewskiego pt. Etnologia religii; ale też oparłem ją na tym, co moim zdaniem najbardziej przerażało Howarda Phillipsa Lovecrafta: ogarniający go lęk przed prawdziwą naturą świata, której symbolicznie przypinał macki, łuskowatą, żylastą skórę, błoniaste skrzydła, pięcioramienne kształty czy potworności tak wielkie, że niemożliwe do opisania.

Stwierdziłem, że to, co udało mi się stworzyć, nie jest najgorsze, przyjaciołom też się spodobało – przesłałem więc tą grę książkową do kilku portali zajmujących się fantastyką i grami paragrafowymi, dołączając do niej esej opisujący fenomen szamanizmu, który w grze jest osią fabuły.

Efekt przerósł moje oczekiwania, szczególnie gdy w roku 2007 TOŚ został opublikowany na portalu polter.pl. Dostałem ok. setkę maili z prośbą o kontynuację dzieła. Nigdy wcześniej nie byłem w podobnej sytuacji.

Chyba w roku 2008 napisał do mnie fan, który namawiał mnie do zajrzenia na forum miłośników gier paragrafowych, gdzie trwała dyskusja na temat mojego dzieła. Tenże fan pytał mnie oczywiście, co z drugą częścią gry, a gdy między słowami zrozumiał, że jest w powijakach, spytał mnie, czy może sam napisać kontynuację. Oczywiście zgodziłem się, ale ostatecznie nie zdążył, ponieważ zachęcony przez pewnego wydawcę (niestety oszusta – mowa o Anturu, o którym pisaliśmy w szóstym numerze Masz Wybór) ukończyłem drugi tom w niespełna 2 tygodnie, tak, by był gotowy na konwent Avangarda 2009. „Fanem”, o którym mowa, był obecnie ceniony i najpłodniejszy twórca literatury interaktywnej w naszym kraju, Beniamin Muszyński.

Beniamin zwierzył mi się, że zaczął pisać gry książkowe pod wpływem mojej książki. Nie on jedyny, podobne wyznanie usłyszałem z usta Pawła „Aesandila” Bogdaszewskiego, autora Ręki Pana, późniejszego zwycięzcę konkursu na najlepszy scenariusz RPG Quentin 2012. Chyba nie muszę mówić, jak byłem zszokowany i wzruszony, słysząc takie wyznania. Okazało się, że taki sobie koleś z małego miasteczka na Pomorzu może realnie wpływać na myśli i twórczość ludzi, których wcześniej nigdy nie widział na oczy.

W roku 2010 na maila dostaję zapytanie, czy zgodzę się na wykorzystanie fabuły mojego utworu w produkcji filmu interaktywnego. Nigdy nie został on ukończony, ale sam fakt otrzymania takiej propozycji sprawił, że mój umysł ogarnął euforyczny chaos – długo jeszcze nie mogłem zrozumieć, co, gdzie, jak i dlaczego tyle rzeczy się przez tę książkę dzieje.

Paradoksalnie po wydaniu drugiego tomu ukazały się recenzje pierwszej części. „Jaczu” administrator słynnej, ale już nieistniejącej strony o grach paragrafowych (paragrafy.prv.pl) pisał, że nie zapomni tej książki do końca swojego życia; redaktorka Kawerny pod wpływem mojej książki, pisała, że Cthulhu nie istnieje tylko w wyobraźni autora; a całkiem niedawno Paragrafka napisał słowa, które bardzo mną poruszyły: Gra wciągnęła mnie na tyle, że oderwałem się od niej dopiero po jakiejś półtorej godzinny, gdy przeszedłem ją już cztery razy. Po zakończeniu pozostał mi melancholijny nastrój, więc wybrałem się na długi spacer z psem. W zasadzie to dopiero spojrzenie mojego psa, zdające się mówić: „Rób jak chcesz, ja wracam”, uzmysłowiło mi, jak długi był to spacer, i że zanim napiszę recenzję, powinienem odczekać kilka dni, aż opadną emocje.

W roku 2009 portal z recenzjami książek Przy kominku nazywa część pierwszą Tajemnych… pozycją „cenioną”, a pierwszego maja 2012 najstarszy nieprzerwanie działający polski portal o grach książkowych określa serię Tajemnych Oblicz Świata mianem kultowej.

W wyniku splątania moich losów z Beniaminem w roku 2010 zakładamy nieoficjalnie Wydawnictwo Wielokrotnego Wyboru i pierwszy magazyn poświęcony głównie tematyce gier książkowych i choć praktycznie nie mamy funduszy, a większość naszych dzieł zostaje wydana na licencji freeware lub donationware, udaje nam się zrobić rewolucję w świecie polskich gier książkowych oraz pozytywne zamieszanie na rynku ebookowym (dzięki pomocy Dominika Trzaskacza z Soda Studio jako pierwsi w Polsce wydajemy interaktywne ebooki przystosowane do komfortowej lektury na czytnikach elektronicznych). Jakiś czas później właśnie za działalność redakcyjną i wydawniczą nasze nazwiska pojawiają się w Wikipedii przy haśle „gra paragrafowa/gra książkowa„.

20 godzin, które poświęciłem pod koniec lata 2006 roku, skierowały moje życie na zupełnie nieoczekiwany tor, którym na różne sposoby kroczę po dziś.

Jest pierwszy kwietnia roku 2014. Dowiaduję się, że po ponad 7 latach pierwsza napisana przeze mnie książka oficjalnie ukaże się w druku. I to dzięki Wam. „Dziękuję” to za mało, ale brak mi słów, by wyrazić w pełni moją wdzięczność.

Jesteście po prostu zajebiści 🙂

Mikołaj Kołyszko

___
Od Beniamina:

Czym była dla mnie pierwsza lektura Tajemnych Oblicz Świata? Tytuł tego gamebooka doskonale odpowiada na to pytanie, odkryłem tajemne oblicze świata, o istnieniu którego nie miałem dotąd pojęcia. Wkroczyłem do uniwersum gier książkowych. Z perspektywy lat mogę powiedzieć, że to nowe hobby, któremu natychmiast oddałem się z pasją, było prawdziwym punktem zwrotnym w moim życiu, dzięki któremu zyskałem mnóstwo wspomnień, dobrych i złych. Dowiedziałem się też kilku ważnych rzeczy o sobie. Poza tym, co nader ważne, dzięki TOŚ poznałem Mikołaja, a dobry przyjaciel w tych czasach to rarytas 🙂

Po lekturze Tajemnych doznałem też swego rodzaju traumy, gdy wkrótce zrozumiałem, że tak napisanych gier książkowych jest niezwykle mało. Nie mogąc odnaleźć się w świecie rzutów kością i statystyk, postanowiłem pisać takie gamebooki, w które sam chciałbym zagrać. I tak zaczęła się moja droga twórcy, który za cel nadrzędny postawił sobie tworzenie projektów maksymalnie zbliżonych do tradycyjnej, fabularnie linearnej prozy, a przy tym zachowujących urok wielokierunkowości gier książkowych. Czy gdyby nie istniało Tajemne Oblicze Świata obrałbym taką samą ścieżkę rozwoju? Być może, ale byłaby nieco inna. W życiu, jak w grze książkowej, nawet pozornie błahe wydarzenie, czy wybór, niejednokrotnie ma kolosalne znaczenie. A zetknięcie się z niezwykłym dziełem Mikołaja było zdecydowanie tym istotnym dla rozwoju dalszej fabuły wydarzeniem.

Cieszę się, że TOŚ ukaże się w druku podobnie jak Tło, bo wiem już jakie to uczucie mieć świadomość, iż cząstka siebie przekuta w bity wsiąknie w papier i wkroczy do świata realnego jako książka. Jesteście tego częścią! A wręcz, że tak sięgnę do argumentów ze świata ludzkich uczuć (chociaż jako twórca Pokuty permanentnie posądzany jestem o posiadanie jedynie ich żałosnych, patologicznych zalążków), niejako mogliście sprezentować Mikołajowi TOŚ z okazji jego ślubu pod koniec maja!

Beniamin „KrowaQ” Muszyński

___

Jeszcze od Mikołaja:

Jeśli kolejny próg wpłat zostanie przekroczony (4000 PLN), w drukiem ukaże się Tajemne Oblicze Świata II. Piekielny Szyfr (ceniony wyżej od pierwszej części, napisany w skrajnych warunkach, w czasie tak burzliwym, że gdyby nie przyjaciele, którzy użyczyli mi dachu nad głową na 2 tygodnie, to nie wiem, gdzie musiałbym się podziać) oraz Incydent Beniamina Muszyńskiego (groteskowy horror o zombie poruszający tematykę prawdziwego koszmaru – niepełnosprawności w naszej codziennej rzeczywistości).

„Tło” zostanie wydrukowane. Dzięki Wam!

Wczoraj, 31 marca o godzinie 9:42 portal Wspieram.to zamieścił na swoim profilu facebookowym informację, która porwała całą naszą redakcję. Przedsprzedaż/zbiórka Dogs in the Vineyards + Gry Książkowe przekroczyła pierwszy próg wpłat. Oznacza to dla nas, że mamy gwarację profesjonalnego wydania na papierze Tła.

Tą grę książkową pisałem latem i jesienią 2011 roku. Tworząc ją, „szukałem perły”, chciałem, by spośród wszystkich napisanych przeze mnie gier książkowych znajdowała się ta jedna, o której mógłbym powiedzieć „to mój as, mój medal”. Dążyłem do stworzenia poważnego utworu interaktywnego, który poruszałby na tyle istotne kwestie i wymuszał takie wybory moralne, aby uciszyć głosy malkontentów twierdzących z uporem osła, że gry książkowe literaturą nie są i być nie mogą. Chciałem, żeby Tło nie zapraszało czytelnika do przygody w stylu Fighting Fantasy, ale pozwoliło odbyć mu pewną drogę, w której nie byłby tak istotny sam cel, ale właśnie sama wędrówka. Bo w przeciwieństwie do poprzednich projektów, w Tle bohatera nie determinował żaden, wspólny dla całego utworu, cel. Zmieniał się otaczający go, pochłonięty rewolucją, świat, a on musiał reagować na to w dwóch płaszczyznach, jako człowiek i jako artysta.

Tło było pierwszą grą książkową, które nasze wydawnictwo przygotowało do sprzedaży (w postaci elektronicznej). Przyznaję też, że miałem spore obawy, czy właśnie ten projekt się do tego nadaje, bowiem Tło nie było napisane tak, by każdemu miłośnikowi gier paragrafowych się na 100% spodobało. To nie była „gra na wolną chwilę”, ale tekst, nad którym warto było trochę pomyśleć w skupieniu.

Ale Mikołaj był uparty. Powiedział, że właśnie dlatego ten utwór najlepiej nadaje się do sprzedaży – bo jest na tyle wartościowy, że warto za niego zapłacić. Nawiązaliśmy współpracę z Wolnymi Ebookami (prowadzonymi jeszcze wówczas przez Rafała Kotyrbę), udostępniając na nich tą grę książkową do sprzedaży i przeżyłem swój pierwszy szok. Tło w mniej niż miesiąc stało się numerem 1 na liście bestsellerów tego portalu. Sukces był tak duży, że niedługo potem zostało dołączone do drugiej edycji Cyfrowej Kultury. To był sukces, ale niestety rynek ebooków w Polsce jest malutki, więc zarobione na książce pieniądze nie umożliwiły nawet pokrycia kosztów pracy i produkcji tego dzieła (jak to określił Mikołaj w wywiadzie dle Esensji, to dalej nie zapewniałoby funduszy, które wystarczyłyby na życie choćby jednej osobie powyżej granicy materaca pod mostem). Mimo to ten wynik pokazał, że ludzie potrafią cenić gamebooki, które mówią o ciężkich decyzjach, o problemie wartości, o dramacie zwykłego człowieka rzuconego w wir historii. Słowem, pokazaliście klasę 🙂

Jakby tego było mało, recenzje Tła ukazały się w Gamblerze, Grach bez prądu, na portalu Lubimy Czytać, później też na Paragrafce, a jeden polterowicz, zniesmaczony trochę tym, że redakcja literacka portalu nie odpowiedziała na jego propozycję napisania dla nich tejże, opublikował ją na swoim polterowym blogu.

Ponadto na przełomie roku 2013 i 2014 książka ta mogła przyczynić się do jeszcze jednego, większego sukcesu. Znanym naszej redakcji rodzicom urodził się synek, dzielny Julian; niestety z ciężką chorobą serca. Potrzebował operacji, pilnie, polska służba zdrowia nie mogła jej zagwarantować w odpowiednim terminie, ale można było jej dokonać w Niemczech. Koszt: prawie 150 000 zł. Przyłączyłem się do akcji zbierania pieniędzy na ten cel, udostępniając Tło i Marcewo na licencji donationware tak, że każdy ściągający ją czytelnik był zobligowany do przekazania 10 PLN na operację chłopca. Nasza redakcja obawiała się, że może się nie udać uzbierać całej sumy i prawdę mówiąc, obawialiśmy się najgorszego, ale nie zmieniło to naszej decyzji, że trzeba dołączyć do walki o życie chłopca. Całe szczęście wygrał jasny scenariusz, udało się uzbierać pieniądze, a Julian żyje i jest dobrze rozwijającym się, bardzo radosnym niemowlakiem. W tym wielkim sukcesie Tło miało swój skromny udział, to naprawdę niesamowite uczucie.

Sukces Tła był dla mnie sporym zaskoczeniem. I uważam, że na tle innych, polskich gamebooków wydanych do tej pory mój projekt zdecydowanie się wyróżnił. Po raz pierwszy od pięciu lat, gdy zacząłem przygodę z grami książkowymi, poczułem się naprawdę doceniony jako pisarz. A wczoraj dotarła do mnie ta piękna wiadomość, dowiedziałem się, że Tło ukaże się profesjonalnie w druku. Stało się! Dziękuję Wam, Czytelnicy, za wsparcie dla mnie i całej naszej redakcji. Nie mogło być lepszej pory dla tego wydarzenia, Tło w druku to jasny promyk, którego rozpaczliwie potrzebowałem w mrokach ogarniających ostatnie miesiące mego życia. Dziękuję!

Pozostaje pytanie, czy przedsprzedaż/zbiórka przekroczy kolejne progi, co przełoży się na wydrukowanie naszych kolejnych książek. Jeśli przekroczy 3000 zł, w druku wyjdzie osławione Tajemne Oblicze Świata, książka, która zachęciła mnie do pisania gier książkowych, która uzyskała status pozycji kultowej i która pokazała, jak wielki potencjał literacki może się kryć w gamebookowej formie. Czy warto ją wydać w postaci profesjonalnie wydrukowanej książki? Oj zdecydowanie warto! Pomożecie?

GRY KSIĄŻKOWE W „BIBLIOTECE”

W styczniowym numerze branżowego pisma „Biblioteka w szkole” ukazał się artykuł „Gry książkowe” autorstwa naszego pisarza i redaktora, Beniamina Muszyńskiego.

Zapraszamy do lektury! Artykułu wprowadza laików w świat gamebooków. Pismo można zakupić na tej stronie.

„Biblioteka w szkole” planuje także publikacja o tym, jak wykorzystać gry książkowe w działalności bibliotecznej. Beniamin pisząc go, opierał się bardzo mocno na swoich doświadczeniach z gamebookami i pracą młodzieżą, zebranych w czasie „Wakacji z Biblioteką” (pisaliśmy o nich tu).

„MARCEWO” CHARYTATYWNIE (NA 3 LATA WWW)

Dziś, z okazji 3 rocznicy działalności Wydawnictwa Wielokrotnego Wyboru, mamy dla Was nową, rozszerzoną i po raz pierwszy oficjalnie wydaną grę książkową Marcewo autorstwa Beniamina Muszyńskiego. Każdy może ściągnąć gamebooka w zamian za wpłatę minimum 10 zł na konto fundacji zbierającej fundusze na operację serca 4 miesięcznego Juliana.

O tragicznej sytuacji małego Juliana już pisaliśmy. Przypominamy, że chłopiec PILNIE potrzebuje operacji i najbliższy czas będzie rozstrzygający, czy bezduszna ekonomia wygra w wyścigu o życie Juliana.

Marcewo to dosyć obszerny projekt napisany w 2010 roku na potrzeby Akcji Miniatura, którego akcja rozgrywa się jesienią 1921 na terenie Polski, jednak dopiero teraz zostaje oficjalnie wydany, i to w rozszerzonej wersji. Młody, osierocony bohater, Jakub Bolej, weteran wojny polsko-bolszewickiej, by podreperować swój budżet niespodziewanym spadkiem rusza do Marcewa, tajemniczej wsi położonej w okolicach Giewontu. Jak potoczą się jego losy? To oczywiście zależy tylko od Ciebie!

Powieść ta, podobnie jak Pokuta Muszyńskiego, ukazuje świat brudny, stroniąc od jego czarno-białej wizji. Lektura dozwolona tylko dla pełnoletnich czytelników.

Prosimy, by każdy z Was w zamian za Marcewo dokonał wpłaty za minimum 10 zł na operację serca syna naszych przyjaciół. Może to zrobić za pośrednictwem strony Się Pomaga lub bezpośrednio na konto fundacji (dane do przelewu zostały dołączone do ściąganych plików).

Już 3 lata tworzymy i opisujemy dla Was gry książkowe… 3 lata, aż ciężko uwierzyć, że czas tak szybko płynie!